Przychodzi prezydent Komorowski na benefis Stanisława Tyma - uspokajamy to nie jeden ze złośliwych dowcipów rozsiewanych przez opozycyjne PiS, lecz najprawdziwsza prawda. Sam prezydent zaszczycił bowiem jubileusz Tyma, gdzie kolejny raz popisał się swoim ciętym dowcipem.
Nie mieliśmy tego w żadnym ze scenariuszy - powiedział aktor Marek Kondrat, jeden z prowadzących uroczystość. Komorowski przybył z małżonką Anną i podarował Tymowi prezenty.
Stasiu, ja wiem, że tu wszyscy mówią do ciebie albo drogi jubilacie, albo jakieś inne tytuły wymyślają. Ja powiem po prostu Staszku - drogi sąsiedzie, bo my jesteśmy tutaj w paru rolach, ale głównie z sąsiedztwa. Przywieźliśmy ci w prezencie, na dobrą zabawę coś, co się kojarzy z Suwalszczyzną. To jest sękacz, ale on z Warszawy - nędzny taki - śmiał się prezydent.
To może ja powiem coś o gospodarce? - zażartował Tym, wywołując śmiech na sali. - Sformułowałem kiedyś taką ogólną myśl. Zawsze byliśmy w takiej sytuacji, że w różnych dziedzinach doganialiśmy czołówkę światową. Co w dalszym ciągu przy nas zostało. Nie uwolniliśmy się od tej pogoni. Dużo jest dziedzin, w których zbliżamy się, jesteśmy blisko, jesteśmy tuż tuż za światową czołówką w dziedzinie gazu łupkowego, innego gazu. I po prostu ja wtedy powiedziałem, że warto raz wreszcie powiedzieć, na czym polega prawda. A prawda jest taka, że to nie my gonimy światową czołówkę, tylko po prostu oni przed nami uciekają, a uciekają, bo się boją, bo wiedzą, czym to grozi, jak my ich dogonimy - mówił Tym.
To jest taki typowy dowcip ze wschodu, Stasiu - ripostował prezydent. Komorowski zdradził także, jak poznał się z Tymem. - Nie wiem, czy państwo zwrócili uwagę, co Staś Tym zrobił, jak ja się tu pojawiłem. Spojrzał na moje nogi, a powiem więcej, na moje buty. Bo tak myśmy się poznali - mówił.