Tutaj najbardziej dziwi postawa ABW, która jest zobowiązana do tego, by nadzorować wszystkie poważne przetargi przeprowadzane przez firmy państwowe. To dziecinnie proste. Obserwuje się ludzi na kierowniczych stanowiskach, ich telefony, kontakty. Tę sprawę ABW po prostu przespała. A przecież doskonale wiedzą, że przetargi na informatyzację ściągają możliwości korupcyjne jak ćmy do światła.
Publicysta "Uważam Rze" opisuje:
To nie tak, że Tusk zadzwonił do CBA i powiedział "znajdźcie mi coś na Schetynę". To raczej wyglądało tak, że CBA trzymało odpowiednie informacje, ale nie mogło ich wykorzystać, póki Schetyna był marszałkiem Sejmu. (...) Na razie jej nie ruszali, ale coś trzeba w końcu zrobić, bo to bardzo poważna sprawa. I oczywiście rozmawiając tak, puszczają do siebie oko. Zatem nie było tu bezpośredniego zlecenia politycznego, tylko raczej CBA odczuwało jakąś presję. Teraz zaś nie ma żadnych przeszkód, by zaatakować - oczywiście w białych rękawiczkach - Schetynę. Wiadomo też, że firma, która dała ogromną łapówkę szefowi CPI, jest z Wrocławia.
Jerzy Jachowicz podsumowuje: