Ostatnio na ulicach Warszawy, 13 grudnia, budził Polaków marzeniem o Chinach: "Chcę wam tutaj przyrzec, że PiS stanie na czele walki o suwerenną Polskę. Gdyby nie chore państwo, interesiki, parlibyśmy do przodu jak Chiny i stalibyśmy na czele świata".

Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się zgromadzić 13 grudnia kilkutysięczny tłum na ulicach Warszawy. Przejmujące były hasła, chyba najgorsze, takie, że "Unia Europejska to Auschwitz". Tą demonstracją Jarosław Kaczyński pokazał Zbigniewowi Ziobrze, kto ma realną siłę. Ziobro mógłby zgromadzić tłum co najwyżej od początku do końca Nowego Światu.

Jarosław Kaczyński może być z siebie dumny, ale warto też być w opozycji realnej. Szkoda, że pan prezes, który marzy o Chinach, nie wybierze się na wycieczkę z prezydentem Bronisławem Komorowskim do Chińskiej Republiki Ludowej. Mógłby coś kupić i jednocześnie zobaczyć, jak wygląda przeciętne życie Chińczyka.

A po drodze pan prezes mógłby zapisać się do Rady Bezpieczeństwa Narodowego. To tam powinna odbywać się dyskusja o Unii Europejskiej. Ale nie, nie zrobi tego, bo - jak mówi Adam Hofman - Bronisław Komorowski nie jest prezydentem wszystkich Polaków, w przeciwieństwie do Lecha Kaczyńskiego.

Jak można zasiąść w RBN, w którym przez sekundę był twórca stanu wojennego gen. Wojciech Jaruzelski? Prezydentowi, któremu PiS współczuje, że jest ogrywany przez min. Sikorskiego, Jarosław Kaczyński mówi zdecydowane "nie".

Janusz Palikot proponuje, żeby był jeden prezydent w Europie, jeden premier, jeden rząd, jeden sejm i jedna armia. Obyśmy się nie obudzili w ramionach Palikota.

Pani redaktor udaje, że to nie ona lansowała Palikota z całych sił. Taka już rola pani redaktor, i specyficzne pojmowanie dziennikarskiej rzetelności. Szkoda komentarza na taką obłudę.