Czy - zdaniem publicysty - gwałtowne reakcje polityków na doniesienia mediów nie budzą odczucia, że rząd popada w śmieszność?
Są najpierw normalne procedury, jak np. sprostowanie. Kiedy one się wyczerpują, naturalnie można iść do sądu. Ale całe pytanie polega na tym, czy np. minister spraw zagranicznych powinien procesować się z gazetą o nieprecyzyjne informacje? Nie chodzi przecież ani o zniesławienie, ani o wyciek tajemnicy państwowej.
Mazurek dodaje, że ciężko wyobrazić sobie przełożenie takiej sytuacji na inny kraj zachodni:
Wzywanie do takiej sprawy armii prawników to popadanie w absolutną groteskę. Nie wyobrażam sobie, żeby np. Barack Obama chciał się procesować z jakąś gazetą z Cincinnati czy Los Angeles. A przecież to standardy anglosaskie są tak bliskie i drogie panu ministrowi Sikorskiemu, a nie białoruskie.
Publicysta przypomina, że to nie pierwszy raz, kiedy minister Sikorski przejmuje się tym, co o nim piszą lub mówią (wcześniej były m.in. wydruki komentarzy z forów internetowych, które przedstawił w programie Moniki Olejnik):