Robert Mazurek: Czy żyjemy w republice bananowej?

Wzywanie armii prawników do sprawy, w której media opublikowały informacje nie zniesławiające czy należące do tajemnicy państwowej, ale po prostu nieprecyzyjne, to „absolutna groteska” – mówi Robert Mazurek, pierwszy laureat "Złotej Ryby"

Publikacja: 02.03.2012 12:29

Robert Mazurek: Czy żyjemy w republice bananowej?

Foto: W Sieci Opinii

Czy - zdaniem publicysty - gwałtowne reakcje polityków na doniesienia mediów nie budzą odczucia, że rząd popada w śmieszność?

Są najpierw normalne procedury, jak np. sprostowanie. Kiedy one się wyczerpują, naturalnie można iść do sądu. Ale całe pytanie polega na tym, czy np. minister spraw zagranicznych powinien procesować się z gazetą o nieprecyzyjne informacje? Nie chodzi przecież ani o zniesławienie, ani o wyciek tajemnicy państwowej.

Mazurek dodaje, że ciężko wyobrazić sobie przełożenie takiej sytuacji na inny kraj zachodni:

Wzywanie do takiej sprawy armii prawników to popadanie w absolutną groteskę. Nie wyobrażam sobie, żeby np. Barack Obama chciał się procesować z jakąś gazetą z Cincinnati czy Los Angeles. A przecież to standardy anglosaskie są tak bliskie i drogie panu ministrowi Sikorskiemu, a nie białoruskie.

Publicysta przypomina, że to nie pierwszy raz, kiedy minister Sikorski przejmuje się tym, co o nim piszą lub mówią (wcześniej były m.in. wydruki komentarzy z forów internetowych, które przedstawił w programie Moniki Olejnik):

To pokazuje, że Sikorski staje się coraz bardziej postacią groteskową. Jak się któregoś dnia ubierze w biały mundur pełen orderów i przywdzieje czarne okulary przeciwsłoneczne, na modłę dyktatorów z republik bananowych, to się już chyba nie zdziwię. Bo może ja jestem jakiś inny, ale gdy czytam, że "Romek pisze pozwy" z Twittera ministra, to wybucham śmiechem. Przecież to jest druga prędkość kosmiczna w grotesce.

Co sądzi o zachowaniu Pawła Grasia, który straszy sądem m.in. profesorów prawa wypowiadających się w jego sprawie?

Ręce opadają. To wszystko brzmi jak scenariusz do jakiejś operetki, której akcja dzieje się w jakimś wymyślonym kraju w Ameryce Południowej. Ministrowie Graś i Sikorski postanowili zafundować nam kabaretowe zawody, który wespnie się na jeszcze wyższe szczyty groteski.

Najgorsze jednak, że to zapewne dzieje się za nasze pieniądze. Bo przecież Romek nie pisze tych pozwów pro publico bono. A robi to dlatego, że jego kolega Radek się na kogoś obraził. Wspaniały duet - Romek i Radek, dziubdziusie po prostu. Pełna groteska.

Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku