I wywodzi:
Senatorzy wymyślili (na szczęście zaczęli się z tego wycofywać), że zmuszą redakcje do publikowania polemik i dywagacji nadsyłanych przez bohaterów publikacji. Redaktorzy zgodnym chórem zaprotestowali, a PiS natychmiast zwietrzył krew i ruszył na polowanie. - To nie Senat dybie na wolność słowa, tylko Platforma - zakomunikował Adam Hofman i zapowiedział, że jego partia będzie bronić mediów przed PO.
A przecież to nie koniec:
W ogóle pamięć nie służy PiS-owi. Na przykład osoby nie najmłodsze, za to pamiętliwe, czują się nieco zdezorientowane, gdy słuchają Jarosława Kaczyńskiego pomstującego na społeczne nierówności i obiecującego, że po dojściu do władzy dobierze się do "głębokich kieszeni". Przecież właśnie rząd PiS kilka lat temu doprowadził do obniżenia podatków, na czym najbardziej skorzystali najzamożniejsi płacący wcześniej 40-proc. PIT (nie żebym krytykował to słuszne posunięcie, po prostu stwierdzam fakt i przypominam, gdyby ktoś zapomniał).
Wymieniwszy jeszcze - na marginesie, chyba z rozpędu - Millera z 50 proc. podatkiem oraz Palikota z Przyjaznym Państwem budującym fabryki, Wojciech Maziarski kończy: