Andrzej Duda: Rosjanie chcieli wystawić przed kamery ciało Marii Kaczyńskiej

W dwa i pół roku po 10 kwietnia 2010 r., dzień po dniu otrzymujemy dwa precyzyjne świadectwa o postawie Rosjan – byłego ministra i lekarza LPR. Obraz katastrofy po katastrofie: znieważanie zwłok, polscy specjaliści, którym odebrano paszporty i aparatura do DNA całe dnie czekająca przed prosektorium, wszechobecne specsłużby i znów konwoje na sygnale, które... spowalniały przejazd

Publikacja: 09.10.2012 10:43

Andrzej Duda: Rosjanie chcieli wystawić przed kamery ciało Marii Kaczyńskiej

Foto: Fotorzepa, Łukasz Solski

Andrzej Duda, poseł PiS, a  wcześniej minister w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wyjawia szokujące okoliczności związane z odebraniem od Rosjan ciała Marii Kaczyńskiej, którą zidentyfikował w Moskwie jej brat, Konrad Mackiewicz:

Pułkownik Mackiewicz zidentyfikował ciało ponad wszelką wątpliwość, jest specjalistą od badania wypadków lotniczych.

Z relacji Dudy wynika, że współpraca z przedstawicielami Federacji Rosyjskiej wcale nie była tak bezproblemowa jak raz po raz nas zapewniano od kwietnia 2010 r. (Ewa Kopacz: Polscy i Rosyjscy specjaliści pracowali ramię w ramię), a Rosjanom trzeba było na każdym kroku dosłownie patrzeć na ręce, bo usiłowali działać na własną rękę.

Bardzo twardo postawiłem warunki. Musiałem to zrobić (…) Po pierwsze pani prezydentowa miała być złożona do polskiej trumny, choć Rosjanie wykłócali się, że ma być w rosyjskiej, bo tak nakazał minister Tomasz Arabski. Po drugie nakazałem, by sami nie ważyli się zamykać trumny – miała być cały czas otwarta, zamkniecie miało nastąpić po pożegnaniu w naszej obecności. Co chwila musiałem im grozić, że w razie złamania któregokolwiek z warunków ogłosimy międzynarodowy skandal i nie odbierzemy ciała pani prezydentowej.

Jednak jak pisze „Fakt”:

Ale Rosjanie i tak zachowywali się skandalicznie. Gdy ciało Marii Kaczyńskiej spoczywało już w trumnie w osobnym pokoju (…) sprosili wszelkie swoje media z kamerami i aparatami fotograficznymi, informując, że zaraz pokażą ciało pierwszej damy Polski. Rosyjscy dziennikarze już czekali w pomieszczeniu obok na sygnał do rozpoczęcia kręcenia materiału, gdy polska delegacja zorientowała się, co się za chwilę stanie. Gdyby nie szybka interwencja prezydenckiego ministra Andrzeja Dudy, rosyjskie media byłyby dopuszczone do fotografowania i filmowania ciała prezydentowej

Minister Duda dodaje:

Dziennikarze byli już na korytarzu przed wejściem do pokoju, gdzie spoczywała pani prezydentowa (…) Brat pani prezydentowej pożegnał ją i złożył do trumny pamiątki, m.in. oplótł jej dłonie różańcem. Następnie wraz z minister Bożeną Borys-Szopą i my pożegnaliśmy pierwszą damę. Dopiero po tym, w obecności polskich żołnierzy trumna została zamknięta. Mieliśmy już pewność, że do kraju zabieramy naszą prezydentową.

Dodajmy, że wczoraj na łamach „Wprost” ukazała się wstrząsająca rozmowa z Dmitrem Książkiem, lekarzem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który na polecenie Ewy Kopacz, ówczesnej minister zdrowia, poleciał do Moskwy zaraz po katastrofie Smoleńskiej.

Kto w Moskwie został zidentyfikowany jako pierwszy?

Pierwsza dama Maria Kaczyńska. I ja to strasznie przeżyłem. Byłem przy tej identyfikacji. Jej ciało było w całości, ale twarz była bardzo zniekształcona. Nie było wiadomo, jakie ma znaki szczególne, co miała na sobie, jakie ubranie, jaką biżuterię. Nikt nic nie wiedział. Z pielęgniarzem zaczęliśmy oglądać srebrny pierścionek z wygrawerowanymi dwoma imionami i rokiem 1920. Później się okazało, że to były imiona rodziców pierwszej damy. Mój szef poszedł do minister Kopacz z tym pierścionkiem. Nie wiem kto, ale ktoś zadzwonił do garderobianej prezydentowej, która potwierdziła, że Maria Kaczyńska miała taki pierścionek. Krok po kroku dochodziliśmy do prawdy. I nagle przyszedł Rusek, pociągnął nos prezydentowej do góry…

I co?

Wszyscy zdrętwieliśmy. On zrozumiał, co zrobił. Chciał pewnie, żeby kształt twarzy był bardziej rozpoznawalny. Ale tego nie robi się tak ostentacyjnie. Brat Marii Kaczyńskiej to widział? Na szczęście nie. Byliśmy my, minister Kopacz, polscy prokuratorzy wojskowi. Z drugiej strony czuliśmy dumę, że pomogliśmy rozpoznać pierwszą damę. Każdy z nas z innej opcji politycznej, a jednak dla każdego to było ważne.

W tekście pod znamiennym tytułem  „Nie mogę milczeć” lekarz zaprzecza także informacjom jakoby tabliczki  na trumnach mogły odpaść. A także, że Rosjanie zakończyli wszystkie sekcje 11 kwietnia:

Niemożliwe, bo sekcje trwały jeszcze przez kilka dni po naszym przyjeździe. Ekipa naszych patomorfologów liczyła w sumie pięć osób. Oni wszyscy lecieli z myślą, że włączą się w pracę z Rosjanami i kiedy wieczornym samolotem przylecą rodziny, to wszystkie ciała będą gotowe do okazania, do identyfikacji. Mówiło się, że rodziny będą wchodziły, rozpoznawały, wychodziły i wracały do Polski. Że ciała do trumien i do Polski... I zaczęła się jazda. W Moskwie byliśmy 11 kwietnia ok. godz. 23. Wszystkim zabrano paszporty. Oddano nam chyba po dwóch dniach. Wsadzono nas w autobusy i przewieziono do hotelu. Część rodzin chciała jechać, identyfikować swoich bliskich, nikt nie chciał spać. Ale nic nie było wiadomo. Techników, patomorfologów nie było. Późną nocą minister Arabski i minister Kopacz zwołali spotkanie. Rodzinom dano sutą kolację – bliny z kawiorem – i kazano czekać.

Rosyjscy wojskowi byli w tym hotelu?

Nie, tylko pełno tajniaków ze słuchawkami w uszach. Dostaliśmy informację, że rano będziemy jechali z rodzinami do prosektorium. Dwie godziny drogi od hotelu. Z przodu samochody na błyskach, z tyłu też na błyskach. A, i tak korek. Czuliśmy się wszyscy jak trędowaci. Chyba wszystkie służby nas pilnowały. Na czyje polecenie tam polecieliście? Minister Ewy Kopacz, to ona nas desygnowała do roboty. W poniedziałek dojechaliśmy do prosektorium, wszystkich posadzono w auli i kazano czekać.

Gdzie w tym czasie byli patomorfolodzy?

Na dole, siedzieli na ławce przed prosektorium. Podczas tych przesłuchań nie byliśmy potrzebni, więc zeszliśmy na dół, by sprawdzić, co z nimi się dzieje. Prosektorium było trzypiętrowe. Na trzecim piętrze laboratoria, na drugim sale do okazywania ciał, a na dole prosektoria i chłodnie. Trzeba było iść przez podwórko. Trafiliśmy – przepraszam, że tak mówię – po smrodzie. Siedzieli na drewnianej ławie, przed nimi biurko, na biurku sprzęt m.in. do badań DNA. I czekanie. I nic nie wiadomo, bo nic nie było uzgodnione. Oni byli poinformowani, że będą pomagali w sekcjach, w pobieraniu materiału genetycznego, w identyfikacjach. To są specjaliści wysokiej klasy, a okazało się, że Rosjanie do niczego nie dopuszczają. Cały poniedziałek tak siedzieli.

I cały poniedziałek trwało dogadywanie, żeby w końcu weszli do tego prosektorium. I weszli?

Tak, ale nie do sekcji, tylko do identyfikacji. I dopiero we wtorek.

Andrzej Duda, poseł PiS, a  wcześniej minister w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wyjawia szokujące okoliczności związane z odebraniem od Rosjan ciała Marii Kaczyńskiej, którą zidentyfikował w Moskwie jej brat, Konrad Mackiewicz:

Pułkownik Mackiewicz zidentyfikował ciało ponad wszelką wątpliwość, jest specjalistą od badania wypadków lotniczych.

Pozostało 95% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości