Ryszard Kalisz mówił na antenie TOM FM o odmiennym zdaniu 40 posłów PO:
Zawsze jest tak, że kierownictwo, układając listy wyborcze, siebie ustawia na dwóch pierwszych miejscach, a na trzecim i czwartym, osoby, które temu kierownictwu nie zagrożą. Te osoby dostają się do parlamentu i one przechodzą traumę. W swoich okręgach są podnoszeni pod niebiosy, są szanowani, a w parlamencie nic nie znaczą.
Poseł SLD opisuje jak według niego wyglądało głosowanie
w sprawie ustawy antyaborcyjnej:
Więzi w Platformie osłabły. I to głosowanie było wynikiem tego, że ci ludzie, którzy byli dociskani pomyśleli, że teraz pokażemy, że mamy swoje poglądy. Albo nawet nie mając poglądów zagłosujemy przeciwko kierownictwu. To nie była żadna zbiorowa akcja. Każdy myślał, że będzie jeden i to nie zmieni wyniku głosowania. A tu okazało się, że ten sposób myślenia był powszechny.