W "Gazecie Wyborczej" mamy dzisiaj wiadomość z tych śmieszno-smutnych. Jak pisze gazeta, Andrzej Celiński, jeden z ostatnich niedobitków pozostałej po Unii Wolności Partii Demokratycznej wystosował do wszystkich "dramatyczny apel". Partia poszukuje... sekretarza generalnego. Z ulicy. Gazeta z troską pochyla się nad tragiczną sytuacją w "zasłużonej" partii.
W poniedziałek w nocy Celiński opublikował dramatyczny list, w którym zaprasza do pomocy w odbudowie upadającego ugrupowania.
"PD jest dzisiaj partią niszową, nie notowaną w sondażach społecznego poparcia na wypadek wyborów" - pisze otwarcie, przypominając jednocześnie znane nazwiska, które tworzyły historię ugrupowania - "Chcemy na bazie tej pięknej tradycji i ludzi, którzy dzisiaj są członkami partii lub pozytywnie odpowiadają na jej zaproszenie do politycznej aktywności, odbudować jej wpływ na polską politykę".
- czytamy szczere wyznania polityka, który w desperacji posuwa się do groteskowych rozwiązań. Poszukiwany sekretarz... nie musi być nawet jej członkiem.
Jakie wymagania stawia przed kandydatami na sekretarza generalnego? Kandydaci powinni oczywiście akceptować program partii, ale nie muszą być jej członkami.