Po wczorajszej bitwie uchodźców z węgierską policją temat imigrantów napływających do Europy wciąż na czołówkach gazet. Tym bardziej, że w czasie, gdy doszło do zamieszek na przejściu granicznym w Horgos, w polskim Sejmie trwała gorąca debata, w której starli się premier Ewa Kopacz z szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim. - PiS pokazało prawdziwą twarz, partii antyeuropejskiej, ksenofobicznej, wiecznie dążącej do kłótni i szukania wrogów. To jest pierwsza zapowiedź wyprowadzenia Polski z UE – oświadczyła premier. Jarosław Kaczyński nie pozostawał dłużny: - To są zarzuty całkowicie oderwane od rzeczywistości. Oderwane od rzeczywistości są także inne pani wystąpienia - relacjonuje „Rzeczpospolita".
Imigranci w kampanii
Wysoka temperatura sejmowej dyskusji nie pozostawia wątpliwości, że debata nie miała służyć rozwiązaniu realnego problemu nadciągającej fali uchodźców, ale zajęciu jak najlepszych pozycji przed nadchodzącymi wyborami. „Środowa debata w Sejmie mogła stać się dla rządu okazją, aby zaprezentować wreszcie jednolite stanowisko. Ale okazją taką się nie stała. Pani premier mówiła, wykorzystując wysoki poziom emocji, jednak bez konkretów" - pisze Andrzej Stankiewicz w analizie „Platforma i PiS dzielą się imigrantami".
Inaczej wczorajszą debatę odczytują dziennikarze „Gazety Wyborczej". W redakcyjnym komentarzu podkreślają, że „Ewa Kopacz i Platforma po raz pierwszy tak jednoznacznie opowiedziały się za europejską solidarnością w obliczu wielkiego kryzysu humanitarnego". A Kaczyński? Lider PiS „chce podsycać w Polakach lęki przed obcymi w nadziei, że zagłosują oni na PiS (...) Zamiast oswajać demony, prezes PiS wziął zapałki i podpalił polskie ognisko".
Wszystko jasne. A gdyby ktokolwiek miał jeszcze wątpliwości, co ma myśleć i robić? „Nieoczekiwanie, po 11 latach od wejścia do Unii Europejskiej, Polacy 25 października będą wybierać, czy Polska ma być częścią europejskiej rodziny, krajem otwartym i solidarnym, czy też państwem wsobnym, egoistycznym i w gruncie rzeczy antyeuropejskim" - tłumaczy swoim czytelnikom „GW".
Szczęśliwy jak Polak
„GW" szeroko opisuje wyniki badania „Diagnoza społeczna", realizowanego przez zespół prof. Janusza Czapińskiego. „81 proc. Polaków to ludzie szczęśliwi. Bo mają wyższe dochody, fajną rodzinę i całkiem niezłą pracę" - czytamy. „Ale jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego w sondażach prowadzi opozycyjny PiS? - martwi się „Wyborcza". A prof. Czapiński odpowiada: „Bo (Polacy) uważają, że ich życie w małym stopniu zależy od tego, kto akurat rządzi. To poczucie jest zresztą coraz silniejsze. W 2007 r., gdy PiS przegrał z PO, Polacy dwa razy częściej niż teraz oceniali, że władza wpływa na ich życie. A teraz mają dość Platformy i jej ośmioletnich rządów, afer, drogich zegarków i żenujących rozmów w drogich restauracjach".