Real był stuprocentowym faworytem, w dodatku Gareth Bale strzelił już w pierwszej minucie piękną bramkę i z tych stu procent zrobiło się jeszcze więcej, mimo że logicznie to niemożliwe. Kiedy przed przerwą Karim Benzema wbił drugiego gola dla Realu, nadzieje na dobry wynik zmalały jeszcze bardziej.
Tyle, że legioniści, mimo straty dwóch bramek, grali całkiem nieźle, pięć minut po stracie Vadis Odjidja zdobył ślicznego gola, myśleliśmy, że na osłodę porażki. Po przerwie okazało się, że pewność siebie perfekcyjnych technicznie piłkarzy Realu nie na wiele się zdaje wobec bardzo dobrej gry całej drużyny Legii w obronie. W dodatku przy szybkich kontratakach warszawian obrona gości często popełniała błędy. Miroslav Radović wyrównał na 2:2, Legia jeszcze przycisnęła, a tego Real chyba w ogóle nie brał pod uwagę. Legioniści byli bardzo dobrze przygotowani pod względem fizycznym, gol Thibaulta Moulina nie ustępował urodą wcześniejszym z tego meczu. Na około dziesięć minut przed końcem Real przegrywał 2:3, a coś takiego, zwłaszcza kiedy prowadził 2:0, mu się nie zdarza. I ledwo wyszarpał remis.