Wobec zalewu coraz bardziej niewiarygodnych doniesień o znajomej pani prezydent, która od lat miała dostęp do tajnych państwowych dokumentów, ludziom pozostaje jedynie obracać sprawę w żart. Śmiech w tym wypadku graniczy z histerią, ponieważ naprawdę nie wiadomo, co należałoby powiedzieć słysząc drugie w ciągu dziesięciu dni przeprosiny głowy państwa, która zarzeka się, że nie brała udziału w żadnych podejrzanym kulcie. Park Geun-hye przyznała w piątek, że Choi Soon-sil była jej powierniczką, osobą której zaufała potrzebując wsparcia po stracie matki zabitej w próbie zamachu na ojca-ówczesnego prezydenta.