Katka Kopecka (21 lat) studiuje ekonomię na stołecznym Uniwersytecie Karola. Do skromnych stypendiów dorabiała dotąd dorywczymi pracami, m.in. sprzątaniem i bawieniem dzieci. Gdy kryzys pozbawił Katkę i jej przyjaciół pracy, postanowili założyć firmę, która zaoferuje coś, czego na rynku czeskim do tej pory nie było. Czyli sprzątanie na golasa.
Jak tłumaczy brytyjskiej gazecie „Metro”, golizna nie ma nic wspólnego z usługami seksualnymi. – Nikt nie lubi sprzątać, za to wszyscy lubią patrzeć na urodziwe ciała. Obserwowanie półnagiego człowieka, który sprząta twój dom, to wspaniały sposób na relaks – argumentuje założycielka firmy.
Kopecka zatrudnia 15 studentek i studentów, a godzina sprzątania z podziwianiem sprzątającego kosztuje od 170 euro. Cena zależy od stopnia roznegliżowania. Klient może wybrać między sprzątaniem w bieliźnie, bikini, toples lub nago.
Pomysł wykonywania klasycznych usług, jak sprzątanie, układanie włosów czy mycie samochodów, w negliżu nie jest wynalazkiem młodych Czechów. Takie firmy działają na innych kontynentach, m.in. w USA i Australii.
W październiku w Sydney 26-letni polski emigrant i jego żona otworzyli salon fryzjerski Hot Cuts, w którym panów czeszą fryzjerki w strojach toples. Skompletowanie fryzjerek zabrało polskiej parze 18 miesięcy. Teraz do zakładu ustawiają się kolejki, a zapisy sięgają dwóch tygodni do przodu.