Na razie wiemy tyle, że zginęło ponad 90 niewinnych osób i że sprawca dostanie maksymalnie 21 lat. To znaczy , jak się sędzia wkurzy, bo jak nie, to może mniej. Wychodzi 3 miesiące kary za jednego zamordowanego. Nie tak znowu wiele. Okazyjnie, można powiedzieć. Jakbym w czasie swoich wojaży po Spitsbergenie zastrzelił szarżującego misia polanego, zamiast uciekać do łodzi, dostałbym chyba więcej i nie wykpiłbym się trudnym dzieciństwem. Tak to już jest w Norwegii, że za wielokrotne morderstwo dostaje sie kilka lat w komfortowych warunkach, można pracować, wysługa liczy się do emerytury i jeszcze urlop z więzienia dadzą od czasu do czasu. Nic, tylko mordować, zwłaszcza masowo, bo to naprawdę tanio wychodzi.
Jedno przykuło moją uwagę. Wyczytałem w „Wyborczej” cały cykl artykułów o nadchodzącej fali terroryzmu prawicowego, wyczytałem, ze morderca jest członkiem prawicowej Partii Postępu, potem doczytałem, że nie jest, tylko był. Do 2006 roku. Jak w Łodzi BYŁY członek PO Ryszard C. mordował ludzi z PiS za to, że byli w PiS, za nic innego, to jakoś nikt nie pisał, nie tylko, że był dawniej w PO, ale w ogóle nic o PO nie było. Ba, nie dość na tym, zaraz się Ośmiodziurowy Stefan zaczał żalić przed kamerami, że to on był celem, nie żaden Kaczyński, co prawda morderca mówił, że Kaczyński, ale, kto by tam słuchał szaleńca. Kto wie, może nawet Stefan w to sam wierzył, już tego nie sprawdzimy. Śledzić meandry umysłu Dziurawego Stefana niepodobna, trop się urwie za pierwszym zakrętem. I tak dobrze, że nie wyobraził sobie, że leciał z gen. Sikorskim w Gibraltarze, dopiero by było! Tego, to już chyba nawet w TVN by nie kupili. Chociaż, kto wie?
Wtedy leciała smsowa wersja, że to Kaczyński sam jest sobie winien, bo kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, więc teraz, zgodnie z tą logiką, oczekuję, że Kuczyński z Kutzem ogłoszą, że zabici sami są sobie winni, bo po cholerę się pchali na tę wyspę. Chcieli, to mają. Było nie siać wiatru.
A poważnie, to pominąwszy skalę zbrodni - mord na wyspie Utoya i mord w Łodzi, i mord w Oklahomie łączy wiele podobieństw. Przede wszystkim stricte polityczny motyw. Nienawiść. Różni je skala i wykorzystane środki techniczne. Tam zwolennik opozycji mordował zwolenników rządu, u nas - odwrotnie, ofiarą padła opozycja. Ale tragedia, cierpienie zamordowanych i ich rodzin są te same. Norwega stać było na lepszy karabin niż członka PO (byłego, byłego, niechaj będzie) i miał więcej amunicji. Ryszard C. żalił sie przecież, że nie zabił Jarosława Kaczyńskiego, bo miał za mały pistolet. Poza tym - co ich różni? W USA w WTC walnęły Boeingi, w Polsce - przy zachowaniu skali, w Pałac Kultury i Nauki im. J. Stalina walnęłaby motolotnia lub samolot rolniczy „Gawron”. Taki to i polski bieda - terroryzm. Ale nie wywołujmy wilka z lasu, kto wie, co jeszcze zobaczymy.
Są przesłanki, by sądzić, że coś się szykuje przy okazji tych wyborów, zobaczymy. W każdym razie pare rzeczy zastanawia. Cały czas leci, 24/7, rządowa propaganda nienawiści, nakręca się kolejnych Ryszardów C., opozycję wyzywa się od faszystów. Przywódcę opozycji właściwie nie wiadomo już jak nazywać, bo kończą się dostępne w języku polskim nawet najbardziej fantazyjne epitety, po tym, jak został nazwany faszystą, Gomułką, Hitlerem, Stalinem, pedofilem, nekrofilem, Neronem, wreszcie „ch..”, został już chyba tylko Pol Pot, Mengele i Sinobrody, a potem nie wiadomo, co będą pisać, chyba tylko jakieś nieartykułowane okrzyki i charknięcia. Impas.