Proceder był taki, że osoby które były w Platformy Obywatelskiej, które zajmowały wysokie stanowiska w spółkach miejskich, musiały płacić tzw. haracz. To dotyczyło wszystkich spółek miejskich, jakie funkcjonują w Wałbrzychu, które podlegały prezydentowi Piotrowi Kruczkowskiemu. O tym się mówiło przede wszystkim na spotkaniach sztabu Platformy w wąskim gronie. Na spotkaniu, którego byłem świadkiem doszło do awantury dwóch członków partii, którzy kłócili się między sobą, dlaczego muszą oddawać całą nagrodę do kasy Platformy – zdradza pan Robert z Wałbrzycha. – Rozmowa wyglądała mniej więcej tak: Jeden z panów mówi – ja dostałem dwie nagrody, ale jedną muszę oddać. Jak długo będziemy to płacili. Kwestią czasu było tylko, jak to się rozsypie jak domek z kart. W chwili, gdy pan Piotr Kruczkowski ustąpił ze stanowiska prezydenta Wałbrzycha, w chwili, gdy w wyniku korupcji wyborczej mamy powtórzone wybory, część ludzi boi się nie tylko o własne zdrowie, bo nie wiadomo, co może im się stać. Dlatego nic nie mówią oprócz dwóch prezesów, ale wierzę, że zaczną, bo nie jest to pierwszy przypadek finansowania kampanii PO w ten sposób –
podkreśla pan Robert i dodaje, że ten proceder trwał przez kilka lat.