Na blogu z właściwą sobie kulturą pisze:
Chyba wydano wyrok na Tadeusza Cymańskiego. Po czym to poznaję? Po tym, kto zaczyna po nim skakać - Hofman, Błaszczak i Czarnecki. Chyba wszyscy wiedzą, że ci politycy nie mówią od siebie, ale są pudłem rezonansowym prezesa. (...) To prezes musiał spuścić ich ze smyczy i pozwolił atakować - a to oznacza, ze to nie jest "dyskusja wewnątrz PiS", ale początek końca Tadeusza w tej partii.
Dalej Migalski wplata wątek osobisty, łkając:
Ja mam poczucie deja vu - na mnie też, po kilku dniach wahań spowodowanych tym, że prezes był na urlopie, rzucili się ci sami. Na początku nie wiedzieli, czy mają mnie kopać za mój list, czy też może chwalić. Ale jak zobaczyłem Błaszczaka, Brudzińskiego i Czarneckiego, którzy na mnie nadają, wiedziałem, że decyzję o tym, żeby mnie atakować podjął sam prezes. I podobnie jest teraz.