Weronika Marczuk zamierza wyprodukować obraz o sobie i agencie Tomku. Film ma pokazywać działania służb specjalnych w Polsce. Onet.pl opisuje tę historię w poetyce południowoamerykańskich seriali:
Nigdy bym nie wykombinowała, że ktoś, kto jest przez rok w moim życiu, funkcjonuje pod fałszywym nazwiskiem - mówi Marczuk. Dodaje, że przyjęcie torebki ze 100 tys. zł nie było złamaniem prawa - otrzymała w ten sposób zapłatę za swoją pracę i przygotowywany przetarg. Prawniczka, aktorka i producentka opisuje "Newsweekowi" również, jak agent prawił jej komplementy czy przedstawiał fałszywe dokumenty.
Przed dwoma miesiącami, dwa lata od zatrzymania Marczuk w jej sprawę właczyła się Henryka Krzywonos, pytając oskarżycielskim tonem: „A pani Sawicka, a pani Marczuk, to kto to? To co on z nimi zrobił?”. Nie miała wątpliwości, że agent Tomek „jest dnem, które krzywdziło ludzi”. Marczuk tonu nie podchwyciła i przyznaje:
Wolałabym nie brać udziału w żadnej historii, która nadawałaby się na film - stwierdza Marczuk. Zanim jednak go wyprodukuje, musi zgromadzić budżet - około 4 mln zł. Dotychczas złożyła projekt w "jednej telewizji".
Czemu tylko w jednej? Przecież Andrzej Wajda wyraźnie mówił o wiernych przyjaciołach w dwóch telewizjach. A może zgodnie ze światową modą nakręcić serial „Kryminalne zagadki CBA”? W rolach głównych: Sawicka, Drzewiecki, Marczuk... Rolę narratora musi zagrać sama Krzywonos, to nie ulega wątpliwości. Taki talent aktorski zdarza się raz na milion lat.