Jestem zdystansowany do ostatniej debaty, bo nie chcę źle mówić o posłach. Oczekiwałem rzetelnej analizy i oceny co trzeba zrobić, a jedyny pełny głos to było wystąpienie Leszka Millera. Pozostałe wystąpienia szefów klubów nie przystawały do dramatyzmu sytuacji. Bo sytuacja jest poważna. Mieliśmy więcej do czynienia z happeningiem i melodramatem.
Schetyna mówił o planach dotyczących Unii Europejskiej:
Nie ma sensu mówić o federacji europejskiej (mówił o niej minister Sikorski - red.), to słowo „antyklucz”, które ma straszyć nas przed odebraniem suwerenności, decyzyjności, podmiotowości. To jest absurdalne. My musimy wykorzystać tę szansę, że Unia pisze swoją przyszłość na nowo. Że po tych kilkudziesięciu latach jest przemeblowanie pokojów w mieszkaniu, kiedy meble będą ustawione na nowo, w nowy sposób przez innych ludzi. Uważam, że powinniśmy brać czynny udział w tym urządzaniu europejskiego domu.
Poseł PO jest zmartwiony postawą opozycji:
Mamy wielką szansę ze względu na to że jesteśmy bardzo dobrze postrzegani w UE. Jesteśmy postrzegani jako kraj, który daje sobie radę i pokazujemy drogę, w którą stronę Unia powinna iść. (...) Jesteśmy głodni pracy i zmiany. Po takiej dyskusji minister spraw zagranicznych i premier do Brukseli nie jadą mądrzejsi, tylko zmartwieni, bo opozycja nie ma poglądu i wizji. To pokazuje bezbronność opozycji. Nie wystarczy posługiwać się hasłami.