Na swoim blogu Czarnecki zestawia ze sobą dwa wymowne obrazy:
Jesień 2007. Lider opozycji Donald Tusk w debacie z Premierem Jarosławem Kaczyńskim zarzuca mu, że szef rządu w czasie spotkań w Polsce otacza się zbyt wielką ilością funkcjonariuszy BOR-u, którzy faktycznie odgradzają go od ludzi. Młodzieżówka PO zawyła z radości i z poparciem dla wodza. Obrazek numer dwa: 21 lutego 2012. Tusk kroczy korytarzem sejmowym otoczony z czterech (!) stron chmarą ochroniarzy. Widać dosłownie chmarę ludzi BOR-u wokół niego. Miejsce akcji: podkreślam raz jeszcze – Sejm RP.
I dodaje:
Dla przypomnienia: polski parlament nie jest parlamentem Ukrainy, gdzie co i raz dochodzi do prania się po pyskach przedstawicieli koalicji rządowej i opozycji. Nie jest też rosyjską Dumą, gdzie – rzadziej co prawda niż w Kijowie – też dochodzi do mordobicia. Nie jest też Camera dei Deputati, czyli izbą niższą parlamentu włoskiego, gdzie krewcy włoscy „onorevolle” też nieraz brali się za klaty. Nasz Sejm, przy wszystkich jego wadach, przy całej agresji Palikota, czy rzecznika PO – Olszewskiego, chamstwie, wulgarności, nienawiści wobec PiS wyrażającej się w słowach i zachowaniach, nie jest jednak hiszpańskimi Cortezami, gdzie w swoim czasie strzelano nawet z karabinu maszynowego. W polskim parlamencie, doprawdy, panie premierze, w mordę nie dają. Szef rządu bojący się posłów, sprzątaczek czy szkolnych wycieczek, to przykład paranoi władzy.
Eurodeputowany PiS zaznacza jednak, że to nie koniec i przywołuje kolejny obraz: