Reklama
Rozwiń

Jan Bury: Emocje Platformy też są niepotrzebne

Przewodniczący Klubu Parlamentarnego PSL tłumaczy, że chłopi w wojnę polsko-polską angażować się nie będą, bo jest czas siewu…

Publikacja: 20.04.2012 14:00

Jan Bury: Emocje Platformy też są niepotrzebne

Foto: W Sieci Opinii

W rozmowie z Konradem Piaseckim w RMF FM odnosi się do "wojnennej retoryki":

Kilkadziesiąt lat temu Witos już wezwał chłopów na wojnę bolszewicką i chłopi poszli, i bolszewika pogonili, i wystarczy.

Ale jak oni się biją, to wy macie sympatię po którejś ze stron?

Nie, my nie mamy sympatii do tej głupiej, niepotrzebnej bijatyki. Polska skłócona jest w interesie wszystkich. Cieszą się Rosjanie, kiedy Polacy się żrą między sobą, cieszy się Unia Europejska, cieszą się Niemcy, nasi sąsiedzi z zachodu, że Polska się żre między sobą. A my dzisiaj uważamy, że ta wojna do niczego nie prowadzi.

Mówi pan: "Głupia i niepotrzebna". To znaczy, że premiera i Platformę też ponosi w tej wojnie?

Reklama
Reklama

Ja uważam, że emocje po obu stronach są zbyt wysokie, ale w moim przekonaniu...

Czyli Platforma też głupio i niepotrzebnie działa?

Myślę, że te emocje po stronie Platformy też są niepotrzebne. Przy wyjaśnianiu tragedii smoleńskiej potrzebny jest spokój, potrzebne jest zrozumienie i cierpliwość. Takie tragedie wyjaśnia się często kilkanaście lat. I tak u nas komisja Millera pracowała. Jak pracowała długo, to były wrzaski, że za długo, jak zrobiła, bo już pod presją opinii, to było, że za szybko pracowała.

Wiceminister gospodarki odniósł się do apelu PO, by politykami PiS zajęła się prokuratura.

W polityce czasami rozgrzane głowy dużo rzeczy mówią złych i głupich i nie będzie każdą sprawą zajmowała się prokuratura generalna. Ja bym chciał, że prokuratura zajęła się wyjaśnianiem przyczyn tragedii smoleńskiej.

Ważny polityk koalicji nie omieszkał też zrecenzować arcywpływowego Jacka Rostowskiego:

Reklama
Reklama

Minister finansów ma różne takie pomysły i wciąż to jego chciejstwo nie odpowiada do końca zawsze ani PSL, ani Platformie. Jak pan wie, to nie jest minister ulubiony z naszych bajek.

Nie? Myślałem, że kochacie Rostowskiego.

Nigdy nie był i nie jest kochany. Mimo że nosi imię Wincenty, to niestety nie przekonuje nas do siebie. (…)

Czyli rozumiem, że imię Wincenty, ale nie widzicie w nim wiele z Witosa, tak?

Niestety nie widzimy. Poza tym Wincenty Witos to był jednak chłop, trzykrotny premier, wielki autorytet, ten, który wezwał chłopów na wojnę bolszewicką. I to był chłop, który chodził bez krawata, a Rostowski to jest dżentelmen z Londynu.

No, ale i pan dzisiaj w krawacie.

Reklama
Reklama

W rozmowie z Konradem Piaseckim w RMF FM odnosi się do "wojnennej retoryki":

Kilkadziesiąt lat temu Witos już wezwał chłopów na wojnę bolszewicką i chłopi poszli, i bolszewika pogonili, i wystarczy.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Reklama
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama