Świadomość, że partia rządząca wydaje moje własne, podatnicze złotówki na wynajmowanie tzw. murzynów do klepania w klawisze i opluwania mnie na forach internetowych, kręcenia licznikami, zrzucania spod tekstu pozytywnych komentarzy i "plusowania" wpisywanych przez siebie samych obelg, dziwnie podnosi moje wyobrażenie o samym sobie. Widać te słowa mocno ich bolą, skoro wpisany zostałem na listę celów "marketingu internetowego", bo bodaj tak się ta pozycja nazywa w oficjalnych partyjnych rozliczeniach.
Ziemkiewicz pisze o pojawiających się pod jego tekstami komentarzach:
Nie jest też żadną nowością, że po ostatnich wyborach, w których PiS okazał się znacznie bardziej popularny wśród internautów, władza sypnęła kasą na nadrobienie zaniedbań w tej dziedzinie. Tradycyjna, poczciwa menda internetowa, bluzgająca z wewnętrznej potrzeby, wypierana jest bezpowrotnie przez znudzonych wyrobników. (...) Pracownicy agencji natomiast, niestety, wykonują tylko to, co dostają na kartce. Mają napisane, żeby na przykład w piątek około południa zająć się felietonem na INTERIA.PL, to się zajmują. Ale jak dodatkowo felieton ukaże się w środę, to już ich nie ma, bo tego w rozpisce nie mieli, i cały efekt "społeczność internautów stanowczo odrzuca oszczercze brednie pisowskiego oszołoma" diabli biorą.
I zebrał wszystkie wątki dla ułatwienia życia komentującym:
Co gorsza, wykonują swoją robotę na tyle niedbale, że nie trzeba im nawet wykradać tych kartek, żeby wiedzieć, co mają w wytycznych. Przewidywalne to jak wynik wyborów na Białorusi, w kółko tych samych kilka wypisanych przez przełożonego wątków. Na użytek zainteresowanych zbiorę je tutaj w krótki "FAK", żeby nie trzeba było wyławiać ich pojedynczo z wylewanego przez Partię pod kreskę szamba: