Janusz Miliszkiewicz autor „Plus Minus Rzeczpospolitej” na łamach najnowszego wydania zauważa ślady jakie w nas zostawiła „dyktatura ciemniaków”:
Przejrzałem roczniki kolorowych magazynów, które po 1989 roku opisują krajowych bohaterów masowej wyobraźni, najczęściej tzw. milionerów. Chyba tylko jeden miał matkę. Pozostali są znikąd. Natomiast prawie wszyscy mają baseny.
I opisuje:
Jak daleko jesteśmy od poziomu umysłowego, kulturalnego i etycznego, który pozwala na stosowanie zasad dobrego wychowania? Parę dni temu byłem w Zamku Królewskim na uroczystości zorganizowanej przez Zakon Szpitalników Świętego Jana Jerozolimskiego. Zaproszenie sugerowało elegancki strój. Trzeba było widzieć, jak ubrała się spora część gości!
To była katastrofa. Czy znany urzędnik resortu kultury musi ubierać się w granatowe spodnie, brązowe buty na grubej białej (!) podeszwie i przypadkową marynarkę? Czy bałagan kolorystyczny odpowiada bałaganowi w sercu i w głowie? Zaproszeni siedzieli na specjalnie ustawionych krzesłach. Przed nimi spontanicznie stanęli goście, żeby lepiej widzieć. Dlatego siedzący oglądali zadki stojących? Po uroczystości, co częste na warszawskich imprezach, rozegrał się wyścig do kieliszków i do obecnych urzędników państwowych w celu załatwienia prywatnych interesów.