Sławomir Jastrzębowski w komentarzu zamieszczonym na se.pl zauważa:
Ksiądz Adam Boniecki wcale nie tak dawno bronił niejakiego Nergala, który publicznie podarł Biblię i chrypiał o szatanie coś infantylnego, korespondującego z jego rozwojem. Ksiądz, który broni kogokolwiek niszczącego Biblię, to dziwactwo prima sort, ale ksiądz Boniecki poszedł dalej. Powiedział otóż, że powieszenie w Sejmie ukradkiem krzyża księdza Popiełuszki było niefortunne.
I zauważa:
Ohoho – pomyślałem sobie – jeśli ksiądz mówi takie rzeczy, to diabeł musi trzeć kostropate łapska. Pamiętając jednak z dzieciństwa powiastkę o małym grzechu pociągającym za sobą większe, ciekaw byłem, z czym teraz ksiądz Boniecki wyskoczy. Tak długo to ja znowu nie czekałem. Otóż ksiądz Boniecki zaczął kłamać.
Przełożeni księdza po jego dziwnych refleksjach zakazali mu udzielania wywiadów. Lecz się pokusie ksiądz Boniecki nie oparł i w „Polsce” postanowił m.in. komplementować Nergala, że inteligentny (o! z całą pewnością!). Kiedy zdał sobie sprawę, że naruszył zakaz przełożonych, zaczął ksiądz... kłamać, że nie wiedział, iż udziela wywiadu. Niestety dziennikarze wszystko nagrali, a nawet to, czy chce ksiądz wywiad autoryzować (nie chciał). Trochę to smutne, że ksiądz Boniecki kłamie, ale jest nadzieja, że ochłonie i nie posunie się dalej…