Ciężkie czasy przeżywamy ostatnio jako polscy kibice piłki nożnej. Nie tylko dlatego, że Ekstraklasa stoi na słabym poziomie (co mimo wszystko nie przeszkadza się nią emocjonować), a gra naszej reprezentacji woła o pomstę do nieba (to akurat nie nowość). Mamy problem, bo nasz największy piłkarski powód do dumy to gra niemieckiego zespołu, jak na ironię do tego nazwanego z łaciny "Prusy".
Problem uzewnętrznił się ostatnio szczególnie po tym, jak komentatorzy coraz bardziej śmielej adoptują go jako "nasz". Sprawą zajął się Marcin Fijołek z serwisu wPolityce.pl.
"Dortmund nową stolicą Polski, a Ryczel niemieckim komentatorem, czyli dlaczego straciłem ochotę oglądać mecze Borussii".
Od ponad dwóch lat trwa zatem wielka fascynacja Borussią Dortmund. Mecze Borussii oglądało się przyjemnie, a gdy trójka Polaków podbijała Bundesligę i europejskie boiska - nie sposób nie było się uśmiechnąć. Jednak po wtorkowym meczu (...) zaczęło to przybierać rozmiary, których zwyczajnie nie da się wytrzymać. W sportowej części internetu huczy od wtorku, a przyczyną zamieszania był komentarz Sergiusza Ryczela, komentatora sportowego stacji NC+. Dziennikarz nawet nie próbował ukryć swoich sympatii, opisując przebieg meczu: "Musimy strzelić; musimy uważać na takie straty..." - ekscytował się Ryczel.
- opisuje Fijołek. I diagnozuje: