Jak już kiedyś wspominałem, jestem wielki wielbicielem tzw. taśm prawdy: nagrań, podsłuchów i innych zapisów pokazujących to, jak polityka wygląda za kulisami. I właściwie z tej perspektywy można by powiedzieć, że w ostatnich miesiącach mieliśmy szczęście. Dawno bowiem nie było takiego -nomen omen - zalewu przecieków. Trudno oprzeć się jednak przygnębiającemu wrażeniu, że wartość i jakość tych "taśm prawdy" uległy sporej inflacji. Co więcej, jakby przeciwnie do tego, czego moglibyśmy się spodziewać, coraz mniejsze sprawy uznawane są jako sensacje. Mieliśmy więc ostatnio mało eleganckie, lecz równie mało sensacyjne "taśmy premiera" z "pisiorem" roli głównej, były zupełnie nudne taśmy elbląskie, mieliśmy bardzo zabawną, ale mało odkrywczą korespondencję prywatną Przemysława Holochera z ONR. Teraz z kolei, kontynuując ten trend, tygodnik Wprost opublikował - i to jako temat okładkowy! - nagranie z PiS-owskiej imprezy w Mielcu. I żeby chociaż był tam jakiś seks-skandal, jakieś gorszące sceny, jakieś przepychanki, kłótnie czy karczemne awantury. Ale nie! Nie było nawet soczystych wulgaryzmów! Mamy tylko podchmielonych polityków drugiego garnituru (agent Tomek i Adam Hofman), snujących się powoli i gadających niewyraźnie o pierdołach, zaś największą atrakcją są jakieś sztubackie żarty na temat hofmanowego penisa.
Materiały nie pozostawiają złudzeń co do tego, jak politycy PiS zachowywali się na Podkarpaciu. Ewidentnie mają świadomość, że są obserwowani: w rozmowach kilkakrotnie się do tego odwołują. Tym bardziej może dziwić, jak i o czym rozmawiają czołowi przedstawiciele największej partii opozycyjnej.
Podczas jednej ze scen rzecznik partii przed swoim domkiem głośno rozmawia z pracownicami biura klubu. Sprawia wrażenie wzburzonego, choć głośne śmiechy wskazują, że sytuacja bawi towarzystwo.
- A niby gdzie to usłyszałaś? - mówi do jednej z pracownic. - Różne rzeczy można rozwiać plotki... Ale byś musiała to udowodnić.
- Ale ty powiedziałeś... - ripostuje kobieta. – Adam, to nie ja powiedziałam!