Reklama natywna - tak wedle nowych standardów - którym hołduje portal Tomasza Lisa Natemat.pl - nazywa się teraz dość bezwstydne (choć trzeba przyznać, że zabawne) ubieranie reklamy w szaty dziennikarskiego tekstu. W dawnych czasach zdaje się, że nazywano to kryptoreklamą.
Najnowszym takim przedsięwzięciem - które chyba nie do końca zgodnie z zamierzeniem stało się hitem internetu - był tekst Tomasza Lisa o jego przygotowaniach do maratonu we Frankfurcie. Pan Tomasz daje się poznać jako zapalony i doświadczony amator biegania, który do biegów przygotowuje się na siłowni w hotelu "Hayatt" (pisownia oryginalna). Widzimy to zresztą na zdjęciu, gdzie redaktor Lis biega, pociągając z butelki życiodajny płyn o nazwie Powerade (zdjęcie można podziwiać tutaj)
Z tekstu możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy.
Jak trenuję?
Trochę na nosa, choć ramy mojego planu treningowego, to z jednej strony plan Wojtka Staszewskiego, z drugiej amerykański plan, który dał mi Jacek Olechowski(w zeszłym roku według tego planu złamał właśnie 3.10).