Szczerość i bezpośredniość nie jest zwykle. Szczerzy i bezpośredni politycy bywają tylko na "taśmach prawdy", lub kiedy już przeszli na emeryturę, nie muszą dbać o żaden PR i notowania - i wolno im więcej. Przynajmniej tak było do niedawna. Z tego utartego schematu brawurowo wyłamuje się senator PiS Bolesław Piecha, który udzielił "Gazecie Wyborczej" wywiadu, który równie dobrze mógłby być zapisem z "taśm prawdy" (z tym, że w wywiadzie nie latają jednak słowa na "k..." i "j....").
Piecha bez ogródek - i niemal brutalnie, w stylu Franka Underwooda z serialu "House of Cards" (którego rzecz jasna nitk nie oglądał, jako że jest w Polsce niedostępny) - wypowiada się na temat możliwości powyborczych PiS-u.
Wygramy wybory i będziemy rządzić samodzielnie, ale nawet gdyby tak się nie stało, to zapewniam, że przynajmniej jedna partia do koalicji natychmiast się do nas zgłosi.
PSL?
- Jak przejdzie próg wyborczy. To ugrupowanie, które ma zabezpieczoną sporą pulę stanowisk, nieporównanie większą, niżby im przysługiwała z racji siły w Sejmie. I oni dzięki temu żyją. Kto dojdzie do władzy, temu zaoferują usługi, aby nie stracić tego, co mają. Podobną filozofię miała Samoobrona: brać władzę i stanowiska, warunków ideowych nie stawiać. Socjologowie określają tę grupę jako lumpenpolitycy