Mamy taki okres, że nawet politycy przychodzą na wywiady do mediów niechętnie, znudzeni, rozchełstani. Nuda, panie. Nie ma nawet w co kliknąć. Owszem, Rosja i Putin ciągle "żre", ale ile można? To już zresztą nawet temat niekontrowersyjny, bo nawet najwięksi rusofile i opłacani trolle dali sobie spokój, oczekując na lepsze czasy.
W tym ponurym krajobrazie jest jednak jedna, jasna iskierka nadziei. To ksiądz Lemański, którego przygody przyciągają przed ekrany ludzi wszystkich stanów, ras i płci. Jednemu tylko się to nie podoba. Witoldowi Gadomskiemu, który w "Gazecie Wyborczej" śmie z lekkością i ironią bagatelizować wagę sprawy.
W Polsce nie ma już bezrobocia, mamy najlepszy system emerytalny na świecie, zrównoważony i dający hojne świadczenia, młodzi (i starzy) ludzie przebierają w ofertach pracy, a o dyplomy polskich szkół wyższych bije się młodzież z całego świata. Mamy imponujący wzrost gospodarczy, a także demograficzny, najbardziej innowacyjną na globie ziemskim gospodarkę i bezpieczne granice, chronione przez najpotężniejszą armię na kontynencie.
Na tym jasnym niebie jest tylko jedna mała chmurka: co dalej z księdzem Lemańskim? To pytanie spędza sen z powiek milionom szczęśliwych skądinąd Polaków.
- pisze Gadomski. Jednak jego impertynencja jest jeszcze gorsza: śmie on dworować sobie ze swoich redakcyjnych i korporacyjnych kolegów, którzy bezlitośnie wałkują temat w kolejnych audycjach.