Ale już po wszystkiem. Nie tylko „w zakresie miasta Zielona Góra", „w zakresie miasta Szczecin" oraz pozostałych zakresach, ale także w „gminach nie będących miastamy"- jak zapowiadała PKW „ustamy" swojego członka. Teraz, drogi Polaku, warto sprawdzić, czy nie czas ci prasować koszule. Nuż jakiś druh serdeczny wrzucił twoją kandydaturę w internetowy „kalkulator wyborczy" i znalazłeś się wśród pomazańców władzy. Jak się znam na internecie, istnieje nawet realna szansa, że z racji popadnięcia w „kalkulator" trafiłeś w niezłe towarzystwo. Domowym sposobem, dzięki zmyślnemu programowi PKW, w bloku kariery polskiego samorządowca możesz stanąć obok Baracka Obamy, Siostrzeńców Kaczora Donalda, Jamesa Bonda, Arena Lupin albo i Władimira Władimirowicza.
Niedzielne kryterium wyborcze dalece prześciga nawet szczególne wizje wzniecone przedwyborczym występem Logistyków PKW. Niełatwo być politycznym prorokiem w kraju, w którym nagle głoszą, że nie 3, a 30 procent najlepszych jego mieszkańców stanowią idioci. 30 procent ludzi z tych najbardziej świadomych, najmądrzejszych, niepodległych, którzy w niedzielę skorzystali z prawa człowieka i obywatela. Których niełatwo okłamać. Omamić, by raz na zawsze dali sobie spokój z wybieraniem, głosowaniem, politykowaniem i zostawili władzę pomazańcom bożym, co to wprawdzie polityki się brzydzą, ale koryta to już nie. A jednak postawienie jednego krzyżyka w odpowiednim miejscu podobno przerosło ten naród. Zadziwiające, jak ów wynik harmonizuje z opinią o Polakach naszych najgłupszych celebrytów. Od feralnej niedzieli daleko Polakowi nawet do wyborców Korei, Indii, Rosji, Afganistanu, u których ze zrozumieniem ordynacji jednakowoż prabliemy niet – jak mówią na Wschodzie.
Nie udał się lud polskiemu państwu prawa. Lud, czyli demos. Na tym polega nieszczęście tutejszej, młodej demokracji. Lud uważa, że wybory były sfałszowane, choć ich wyniki są jeszcze niezliczone. Podczas gdy, mimo że wyniki są jeszcze niepodliczone, już wiadomo niezbicie, że wybory są w porządku. Azali, od czego mamy polskie sądy, które już za parę lat mogą odrzucić protesty potrzebne demokracji jak umarłemu kadzidło. Wtedy, kiedy wszystkim uczestnikom obecnego aktu demokracji będzie już zarówno, a spalone karty wyborcze zasilą glebę.
Słowa prorocze na temat takiego modelu demokracji padły niczym memento w czasie letnich, peeselowskich fermentów, gdy wśród partyjnego aktywu podniosły się szmery, by poddać pod głosowanie ocenę liderowania szefa partii. „Jeszcze polska demokracją nie dorosła do takich rozwiązań!" – raz a skutecznie uciął szef Piechociński cyrki z niedojrzałą, polską demokracją.
A w mieście „stolyca" na moment nie mogę zapomnieć o zamknięciu bramy, bo złodzieje połakomili się i na moje cebulki kwiatów. Niektóre znajome warszawianki boją się przejść same ulicą po zmroku. Do miasta „stolyca" nawet na konferencję naukową nie rwie się moja wrocławska dentystka, bo przed wejściem do jej super hotelu goniła się kiedyś banda nożowników. Wczoraj hydraulik opowiadał mi o złodziejskich podchodach do swojego auta, które zmuszony bywa parkować w rejonach nieco dalszych od Pałacu Kultury. W mieście „stolyca" zawsze jest jednak dość oddziałów zmilitaryzowanych ku służbie demokracji.