Reklama

Arogancja Hillary Clinton

Hillary Clinton ma coraz więcej problemów w kampanii prezydenckiej w USA. Uważana dotychczas za pewniaka, była Pierwsza Dama i sekretarz stanu musi teraz łapać drugi oddech.

Aktualizacja: 09.09.2015 19:19 Publikacja: 09.09.2015 16:58

Hillary Clinton

Hillary Clinton

Foto: AFP

Hillary Clinton nadal jest czołowym kandydatem Partii Demokratycznej do wyścigu prezydenckiego. Jeśli miałbym stawiać pieniądze, postawiłbym nadal dużą sumę na to, że to ona będzie kandydatem Demokratów. I równie dużą kwotę na to, że wygra za rok z kandydatem Republikanów - ktokolwiek nim będzie.

Reklama
Reklama

A jednak na pancernej szybie pani Clinton od licznych uderzeń armii jej wrogów pojawiły się rysy.

Największą jest afera związana z emailami pani Clinton w czasach, gdy kierowała amerykańską dyplomacją. Bardzo długo pani Clinton twierdziła, że afery nie ma, choć wiadomo było, że używała do służbowych maili prywatnego, niezabezpieczonego przez służby adresu i serwera.

Republikanie byli oburzeni, pani Clinton podkreślała, że w tym mailu nie pisała żadnych informacji uznanych za tajne. Okazało się, że to nieprawda - dziś wiemy, że w mailu pojawiły się m.in. ściśle tajne informacje z wywiadu satelitarnego nad Koreą Północną. Jest wielce prawdopodobne, że maile trafiły w ręce hakerów z Rosji lub Chin, bowiem fakt używania przez panią Clinton prywatnego maila nie był w Waszyngtonie zbyt dużą tajemnicą.

W ubiegły piątek pani Clinton w wywiadzie dla telewizji NBC powiedziała, że "w ostatecznym rozrachunku przykro mi, że [ta afera] jest tak skomplikowana i myli wiele osób, ale zapewniam, że na wszystkie pytania są odpowiedzi. To nie był dobry wybór [używania prywatnej poczty] i biorę za to odpowiedzialność".

Reklama
Reklama

 

Komentatorzy, nawet ci przychylni Demokratce, byli wściekli. W bardzo typowym dla rodziny Clintonów stylu była Pierwsza Dama nie przeprosiła za błąd przesyłania tajnych informacji przez prywatny serwer, lecz za to, że jej wyborcy źle się poczuli z powodu tej historii. Zrzuciła też część odpowiedzialności na innych mówiąc, że "ludzie w rządzie wiedzieli o tym, że używam prywatny email".

Ewidentnie naciska na kampanię Clinton, by po prostu przeprosiła za swój błąd, jedynie się wzmocnił w ciągu weekendu, bo we wtorek w wywiadzie dla telewizji ABC Hillary Clinton po prostu: - Użycie prywatnego emaila było błędem, przepraszam, to moja odpowiedzialność.

W sprawie użycia prywatnego maila do przesyłania tajnych informacji śledztwo prowadzi FBI. Bez względu na to, jak się skończy, cała afera pokazuje główny problem Clinton, typowy dla polityków nie tylko w USA - arogancję kogoś, kto u władzy utrzymuje się zbyt długo.

Clinton utrzymuje się na szczytach władzy w USA od lat 80. - jako żona gubernatora Arkansas (i de facto szefowa jego sztabu politycznego), Pierwsza Dama USA, żona byłego prezydenta, senator i sekretarz stanu. Jak zauważył jeden z publicystów, pani Clinton od 37 lat jeździ samochodem z ochroną finansowanymi z publicznych pieniędzy.

Reklama
Reklama

Clintonowie od początku lat 90. byli celem nieustających, wściekłych ataków ze strony konserwatystów. Przemysł pogardy nie powstał w Polsce, dużo wcześniej znali to zjawisko Amerykanie. W zasadzie przez całą swą prezydenturę Clintonowie toczyli procesy sądowe o zniesławienie, a prezydent znalazł się na krawędzi dymisji nie z powodu żadnego z licznych zarzutów korupcji czy nepotyzmu, lecz z powodu romansu ze stażystką.

Doradcy Clinton od lat wmawiali jej, że za każdym atakiem mediów stoją jej wrogowie. Clinton rzadko widzi się z mediami, bardzo rzadko udziela wywiadów (kiedyś osobiście po licznych odrzuconych prośbach ścigałem ją w podziemnej kolejce pod Kapitolem). Pani Clinton najwyraźniej przyzwyczaiła się, że każde tłumaczenie się jej przyznaniem się do klęski.

Wielu wyborców, także tych liberalnych (czyli - w języku amerykańskiej polityki - lewicowych), uważa Clinton za zbyt arogancką i zbyt oderwaną od normalnego życia (pani Clinton powiedziała rok temu, że z mężem opuścili Białym Dom "bez grosza przy duszy", ale media ujawniły, dziś ich majątek to ponad 30 mln dol.).

To właśnie na fali tej niechęci zyskuje niespodziewanie rywal Clinton do nominacji Demokratów - senator z Vermont Bernie Sanders. Senator sam przedstawia się jako socjalista i zwolennik polityki europejskich partii socjaldemokratycznych, przede wszystkim tych ze Skandynawii.

Gdy Sanders przystępował do wyścigu o nominację, by traktowany jako polityczne dziwadło. Ale według nowych sondaży Sanders wygrałby prawybory Demokratów w Iowa i New Hampshire, dwóch stanach, w których wyścig prezydencki rozpocznie się na początku 2016 r. Gdyby Sanders rzeczywiście wygrał w obu stanach, kampania Clinton będzie w prawdziwych opałach.

No i pozostaje jeszcze Joe Biden. Obecny wiceprezydent rozważa poważnie start w wyborach, choć wszystko wskazuje na to, że wcześniej zakładał przejście na emeryturę po odejściu Baracka Obamy na początku 2017 r. Biden jest coraz bliżej decyzji o ogłoszeniu swego startu, bo nakłania go do tego wielu Demokratów, którzy uważają, że Clinton ma zbyt wielki negatywny elektorat, by przyciągnąć głosy wyborców niezdecydowanych.

Reklama
Reklama

Clinton wciąż jest faworytem, nawet zdecydowanym. Ale rysy na szybie są coraz większe.

Publicystyka
Jan Zielonka: Lottokracja na ratunek demokracji
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Pożar w PiS. Czy partia bezpowrotnie straciła część wyborców na rzecz obu Konfederacji?
Publicystyka
Grzegorz Rzeczkowski: Odpowiedź na wywiad z Jackiem Gawryszewskim
Publicystyka
Jakub Sewerynik: Komu przeszkadzała Chanuka w Pałacu Prezydenckim?
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Czy dla europejskiej prawicy MEGA to dar niebios?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama