Reporter TOK FM Michał Janczura informuje na Twitterze o panice w aptekach wywołanej kolejnymi przypadkami zakażenia koronawirusem. Klienci kupują leki na zapas płacąc za nie nierzadko powyżej tysiąca złotych. Takie informacje podają aptekarze z różnych miast, załączając zdjęcia paragonów.
– Ponad 1200 zł (!!!) na leki wydała pacjentka w ramach robienia „zapasów przed epidemią". Aptekarze przysyłają kolejne rachunki i piszą mi, że są co raz bardziej przerażeni. Ministerstwo Zdrowia chyba trzeba coś z tym zrobić? – pisze dziennikarz.
Dzień wcześniej pacjent z województwa pomorskiego wydał na leki aż 1800 zł.
– Farmaceuci biją na alarm i apelują rozsądek! Pacjenci w panice zaczęli robić „zapasy". Rekordzista (z tego co mi wiadomo) kupił leków bez recepty za ponad 1800 zł. Poniżej zdjęcie z apteki z pomorskiego. Wszystko „na wszelki wypadek" – podaje Janczura.
Na temat wykupowania leków na zapas wypowiedział się Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej:
- Widzimy te skutki zwłaszcza w sferze emocjonalnej. Pacjenci przychodzą do apteki i chcą robić zapasy, do końca nie wiedzą czego. Chcą mieć poczucie że lek jest w domu. To jest trochę nieracjonalne, przede wszystkim dlatego, że leki, które próbują kupować nie działają przeciwwirusowo. To są leki, które stosowane są przeciwgorączkowo, przeciwbólowo. Część z nich ma taką opinię, że poprawia odporność, bo to jest świetne hasło, które sprzedaje się w reklamach - powiedział Marek Tomków w piątek w Radiu Opole.
Dodał, że "zjadanie leków bez podstaw chorobowych niepotrzebnie obciąża nasz organizm".
Tomków mówił, że symptomem paniki koronawirusowej jest pacjent, który przyszedł do apteki i powiedział "poproszę zapas leków". Na pytanie farmaceutki jakich - odpowiedział "nie wiem, ale żona kazała zrobić mi duży zapas leków".
- Czyli nie mówimy tutaj o chorobie, mówimy o tym, że ktoś się szykuje na trzecią wojnę światową, a to jest tak naprawdę tylko wirus - stwierdził Tomków.