– LiD to ani partia, ani koalicja, ni pies, ni wydra – mówi jeden z lokalnych liderów SLD. Jego zdaniem porozumienie programowe w ramach tej koalicji jest niemożliwe. Tymczasem w mediach nazwy innych partii przestały w ogóle funkcjonować. Wojciech Olejniczak jest szefem Klubu LiD, Jerzy Szmajdziński – wicemarszałkiem z LiD. Poszczególni posłowie tworzą Klub LiD, a niektórzy z nich – np. Jan Widacki – publicznie deklarują, że nie chcą mieć nic wspólnego z żadną partią. – A skoro tak, to dokąd zmierzamy? – pyta działacz Sojuszu. I dodaje: – Potrzebny nam przełom, a wycofanie się z LiD byłoby najbardziej czytelną decyzją.

Członkowie największej partii lewicowej mają też żal do Olejniczaka za wyrzucenie z dobrych miejsc na listach takich działaczy, jak Katarzyna Piekarska czy Kazimierz Chrzanowski, małopolski lider partii, i za skreślenie z listy Zbigniewa Zaborowskiego, szefa śląskiego Sojuszu. Nawet młodzi są przeciwko przewodniczącemu, bo LiD nie postawił w tych wyborach na 30-latków. Dlatego przyjadą z żądaniem rychłych rozliczeń, czyli szybkiego kongresu, który może podjąć decyzje personalne. Szef SLD zamierza bronić tej koalicji. – Na Radzie Krajowej postawię pytanie, w jakiej formule Sojusz wystartuje w wyborach do Europarlamentu. Ja nie wyobrażam sobie dwóch lewicowych list – zaznacza Olejniczak.