Posłowie PiS skierują do Donalda Tuska wniosek o odtajnienie raportu Julii Pitery na temat CBA. – Tę sprawę trzeba wyjaśnić, bo politycy PO odwoływali się do raportu, formułując kryminalne zarzuty wobec szefa CBA. Teraz się okazuje, że to prywatna notatka – mówi Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości.
Na wniosek PiS Pitera stawiła się wczoraj przed Sejmową Komisją Administracji i Spraw Wewnętrznych. Została zasypana gradem pytań. Przede wszystkim – o status sporządzonego przez nią dokumentu. Politycy PiS uważają, że zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej minister nie ma podstaw, by nie ujawniać raportu.
– Jaką klauzulę miał ten dokument? – pytał Artur Górski z PiS. – Jeśli był niejawny, to posłowie mogą mieć do niego wgląd. A skoro pani mówiła, że korzystała ze źródeł pośrednich, to nie mógł mieć klauzuli „ściśle tajne”. Wtórowała mu Małgorzata Sadurska. – Czy to dokument, czy pani zapiski? I czy pani się podpisała pod tym jako Julia Pitera, czy jako minister i pełnomocnik rządu?
Pitera się broniła, tłumacząc, że raport to „dokument roboczy napisany na prośbę premiera”. – Nie wynikał z nałożonych na mnie obowiązków. Nie ma więc tytułu, klauzuli ani podpisu. To w sensie prawnym nie jest dokument – mówiła. – Nawet r.p.o. wycofał się z żądania raportu, bo zrozumiał, że nie ma podstaw – argumentowała. Chwilę później przyznała jednak, że r.p.o. nie wycofał się całkiem. Politycy opozycji bezlitośnie wytykali minister niekonsekwencję. – Skoro pani sobie pisała luźne kartki, to jak premier mógł na to spojrzeć poważnie? – atakował Górski.
– Może tego dokumentu w ogóle nie ma? – zastanawiała się Sadurska.