Wraca sprawa rzekomych planów odwołania prezydenta. W ubiegłym tygodniu prezes TVP Andrzej Urbański powiedział, że PO miała takie plany przed wyborami. Wczoraj odniósł się do tego sam Lech Kaczyński.
– To była wiosna 2006 (...), to jest dokument, który twierdzi, że jestem głównym zagrożeniem dla PO (...). Jego autorem jest jeden z członków rządu Donalda Tuska. Tam się zakłada między innymi scenariusz odwołania mnie ze stanowiska – mówił prezydent w „Sygnałach dnia”. Według niego autorem dokumentu jest minister finansów Jacek Rostowski.
Ten jednak już w sobotę na łamach „Rz” stanowczo zaprzeczył, by był autorem takiej analizy. Również kolejni politycy PO dementują, by taki dokument istniał. – Chciałbym oczywiście, by Lech Kaczyński nie był prezydentem, ale nie ma żadnych przesłanek, by go pozbawiać stanowiska. To jest niemożliwe – mówił nam Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu z PO. Wczoraj głos zabrał premier Donald Tusk.
– Prezydent może spać spokojnie. Ani PO, ani koalicja nie mają krwiożerczych zamiarów wobec niego – dodał premier.
– To wszystko bzdura – mówił „Rz” sam Jacek Rostowski. Do wczorajszej wypowiedzi prezydenta nie chciał się już odnosić.