Ze 110 mandatów w białoruskiej Izbie Reprezentantów opozycja otrzymała aż dwa. Aż, bo od początku rządów Aleksandra Łukaszenki żadna partia opozycyjna nie miała swoich przedstawicieli w parlamencie.
Teraz pojawi się tam Hanna Konopacka ze Zjednoczonej Partii Obywatelskiej oraz wiceprzewodnicząca niezależnego Towarzystwa Języka Białoruskiego Alena Anisim. Pierwsza prowadzi w Mińsku biuro prawne, druga od lat zajmuje się popularyzacją języka białoruskiego.
– Zrobiliśmy wszystko, by nikt nie miał do nas pretensji, przede wszystkim Zachód – powiedział w niedzielę białoruski prezydent.
Białoruska opozycja nie ma wątpliwości, że to właśnie dlatego ich dwie kandydatki „wpuszczono" do parlamentu. Z kolei obserwatorzy OBWE twierdzą, że wybory „nie były uczciwe i sprawiedliwe". Z ponad 65 tys. członków komisji wyborczych opozycję reprezentowały jedynie 53 osoby, mniej niż 0,1 proc. Do tego obserwatorzy prawie nigdzie nie mieli możliwości śledzenia procesu liczenia głosów, a niektórych w ogóle wydalała z sali milicja.
Mimo to białoruscy analitycy twierdzą, że tegoroczne wybory parlamentarne są wygraną zarówno Łukaszenki, jak i opozycji.