Demonstranci stali pod budynkiem między namiotami, które inna grupa protestujących rozbiła tam jeszcze w nocy z czwartku na piątek. Namioty blokują ruch po głównej ulicy Tbilisi, prospekcie Szoty Rustawelego. – Tego rosyjskiego oligarchę Iwaniszwilego naród powinien wyrzucić z kraju – mówił jeden z nocujących pod parlamentem.
W niedzielę przed świtem na teren kompleksu parlamentarnego wjechały oddziały specjalne MSW, a szef resortu uprzedził demonstrantów, by nie próbowali się tam wdzierać. Demonstranci go posłuchali – bramę na parlamentarny dziedziniec opletli łańcuchami i zamknęli na kłódki. – Zrobimy wszystko, by sparaliżować jego pracę – zapowiedział jeden z przywódców manifestacji.
Wady systemu większościowego
Drugi w ciągu pięciu miesięcy wybuch społecznego niezadowolenia wywołała czwartkowa debata w parlamencie. Zgodnie z wcześniejszymi obietnicami rządzące Gruzińskie Marzenie powinno było dokonać wtedy zmiany konstytucji, wprowadzając proporcjonalny system wyborczy zamiast mieszanego (propocjonalno-większościowego), ale nie zrobiło tego.
Obecnie spośród 150 deputowanych gruzińskiego parlamentu 77 wybieranych jest w systemie proporcjonalnym (z list partyjnych), a 73 – w większościowym. „Najbardziej wpływowi ludzie na prowincji zawsze są zainteresowani, by władza była po ich stronie. W idealnym wariancie samemu być władzą. System większościowy jest wspaniałym instrumentem realizacji tych pragnień. Przykładowo, na ostatnich wyborach we wszystkich większościowych okręgach wygrali przedstawiciele rządzącej partii" – tłumaczy rosnącą niechęć Gruzinów do obecnego systemu wyborczego analityk Gela Wasadze.