Nawet korzystanie ze stoiska na targowisku nie przesądza o tym, że sprzedawca prowadzi działalność gospodarczą. Takie wnioski można wyciągnąć z interpretacji Izby Skarbowej w Bydgoszczy.
Wystąpiła o nią kobieta, która po wieloletnim pobycie w Niemczech wróciła do kraju. Zamierza sprzedać rzeczy, które przywiozła z emigracji oraz odziedziczyła po ojcu i bracie. Są to głównie ubrania, kosmetyki, zabawki i inne drobne przedmioty. Używane, ale w dobrym stanie i znanych marek.
Jak czytamy we wniosku o interpretację, kobieta jest w dobrej sytuacji materialnej, wyprzedaży starych rzeczy nie traktuje więc jako sposobu na utrzymanie. Chce po prostu się ich pozbyć. Nie zamierza jednak handlować nimi w niesprzyjających warunkach. Dlatego kupiła kryte stoisko na targowisku. Od czasu do czasu (trzy, cztery razy w miesiącu) z niego korzysta.
Czy jest to działalność gospodarcza? Kryteria określone w jej definicji w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych są dość niejasne. Wszystko zależy od okoliczności transakcji, czyli tego, czy sprzedawca działa w sposób zorganizowany, ciągły i kieruje się chęcią zysku. Gdy te warunki są spełnione, powinien zarejestrować firmę. I rozliczać się tak jak przedsiębiorca, czyli płacić podatek od dochodu (przychód minus koszty) niezależnie od tego, ile czasu jest już właścicielem sprzedawanych rzeczy.
Jeśli nie prowadzi działalności gospodarczej, łatwo uniknie daniny. Wystarczy, że minie pół roku od nabycia przedmiotów (liczone od końca miesiąca, w którym do niego doszło).