Od wielu lat uczę apologii chrześcijaństwa i fundamentów naszej cywilizacji. Opowiadam o Jerozolimie, Betlejem, Atenach i Rzymie. Dobrze jednak pamiętam, gdy jako jeszcze „nieopierzony" wykładowca powtarzałem moim studentom: „nie potrzebuję udawać się do Ziemi Świętej, bo ja Nazaret, Betlejem, Jerozolimę noszę w sercu". W pewnym momencie zostałem jednak jakby schwytany za rękę i poprowadzony, gdzie wcześniej nie chciałem. Moja siostra, polonistka, pracownik KUL, wstąpiła do lubelskiego karmelu, a potem z dziewięcioma towarzyszkami wyfrunęła z kraju, żeby odnawiać klasztor betlejemski, w którym zabrakło mniszek. Po kilku latach wyruszyłem do niej w odwiedziny. Jedne, drugie, trzecie... I już nigdy nie zapomnę świeżego powiewu ciepłego wiatru po wyjściu z samolotu na lotnisku Ben Guriona.
Betlejemskie pianie kogutów
Pamiętam także noc i pierwszy poranek w Betlejem. Już po trzeciej obudził mnie prawdziwy koncert galli cantu, piania kogutów. A potem, o świcie, śpiewne nawoływanie muezzinów z trzydziestu paru meczetów. Tak, Betlejem dzisiaj to muzułmańskie miasto, jedno z najważniejszych w Autonomii Palestyńskiej. „Dom chleba" – przekładamy za Żydami chętnie jego nazwę, która pozwala nam nawiązywać do daru Chleba. Daru tak właśnie pisanego – wielką literą. Ale Palestyńczycy tłumaczą ją „Dom mięsa". I rzeczywiście, te piejące koguty w większości niedługo wylądują w ubogich, domowych garnkach. A muezzin z meczetu Umara przy placu Żłobka nie zaprzestanie swojego nawoływania do modlitwy nawet podczas pielgrzymki Jana Pawła II.
To był 22 marca 2000 roku. Mając w pamięci szczelnie okalający miasto wysoki mur, papież cytował najpierw żydowskiego proroka, a potem zadał dramatyczne pytanie: „Gdzie rozciąga się panowanie »Przedziwnego Doradcy, Boga Mocnego i Księcia Pokoju«, o którym mówi Izajasz? Jaką władzę ma na myśli Jezus, kiedy mówi: »Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi«?". I odpowiadał: Jego królestwo „»nie jest z tego świata«. Nie uczestniczy w grze przemocy, bogactwa i podbojów, która zdaje się kształtować nasze ludzkie dzieje. Jest raczej mocą, która zwycięża Złego, ostatecznym zwycięstwem nad grzechem i śmiercią. Jest mocą leczącą rany, które oszpecają obraz Stwórcy w Jego stworzeniach [...]". Potem papież usiadł, a z meczetu na Manger Square rozległo się muzułmańskie wezwanie do modlitwy. Jan Paweł II wysłuchał go i po chwili rozpoczął przerwaną mszę.
Problemem Betlejem jest nie tylko mur, ale także często racjonowana woda. Któregoś dnia Ferial, blisko związana z karmelem Palestynka, właścicielka sklepu tekstylnego, obecnie już mniszka karmelitanka, pyta, czy naprawdę mam tytuł kapelana Jego Świątobliwości. Owszem, mam, odpowiadam. Więc jedziemy, decyduje. Zajeżdżamy do jakiegoś urzędu. Tylko nie odzywaj się... Najwyżej do mnie, po francusku. I rób ważną minę. Wchodzimy. Przed nami na potężnym fotelu, jakich tu wszędzie wiele, siedzi urzędnik. Na widok, jak się domyślam, watykańskiej osobistości, czyli mnie, wstaje i zaczyna się długi, kilkunastominutowy dyskurs Ferial i jego po arabsku. Żegnamy się, wychodzimy. Wieczorem naocznie przekonuję się, że racja wody dla klasztoru została znacznie zwiększona.
Wieża Dawidowa
Na tym samym placu, na którym Jan Paweł II odprawiał pamiętną mszę, w sierpniu 1875 roku znalazła się Mariam Baouardy, prosta, prawie niepiśmienna Arabka rytu melchickiego, przez wiele lat służąca w Aleksandrii, Bejrucie i Pau, a teraz karmelitanka, stygmatyczka i wizjonerka. Niedawno wróciła z misji w Indiach, aby zrealizować dzieło swojego życia: zbudować karmel w Betlejem. Stoi w gronie szacownych sióstr, wśród których jest także świecka dobrodziejka Bertha Dartigaux, finansująca całe dzieło. Deliberują, gdzie wznieść klasztor. Od niedawna przy placu stoi meczet Umara, więc pewnie także one słyszą głos muezzina. Mariam jednak słyszy inny głos: „Na kolebce ojca mego, Dawida, zbudujesz mi dom". Po drugiej stronie niewielkiej doliny – wadi, wznosi się kolejne betlejemskie wzgórze. Siada na nim właśnie stado białych gołębi. „Tam zbudujemy nasz klasztor" – woła Mariam. Okazuje się, że wzgórze od wieków jest nazywane przez betlejemitów Wzgórzem Dawidowym. To tu kiedyś, twierdzą, młody Dawid pasał trzody swego ojca Jessego. I tu zachowała się grota, gdzie miał zostać namaszczony przez Samuela na króla Izraela.