Ogłosiła była premier, a powieka jej nie drgnęła, choć akurat jej kandydat jest jedynym, który ma realne możliwości prowadzenia kampanii wyborczej z prawdziwego zdarzenia i z nich korzysta. A to gospodarska wizyta w rozlewni płynu dezynfekującego sprzedawanego na Orlenach, a to promocja na tik-toku sfinansowanej przez ministerstwo i wcale niezwiązanej z kampanią wyborczą aplikacji, a to wreszcie roznoszony osobiście przez pracowników KRUS list do rolników z pochwałami pod jego adresem.
Jeśli gdzieś nie widać kampanii wyborczej urzędującego prezydenta, to w sprawozdaniu finansowym jego komitetu wyborczego. Dzięki temu, że obecna kampania toczy się wyłącznie w mediach, prezydent może ją prowadzić po taniości – czas antenowy w mediach publicznych dostanie z samej tylko wdzięczności za podarowane im 2 mld zł. Nie wątpię, że majowy plebiscyt pocztowy prezydent wygra, nie rozumiem tylko, po co jego ludzie muszą udowadniać, że mają nas za idiotów.
Pani Szydło zapewnia, że prezydent nie ma czasu na kampanię, bo pracuje nad rozwiązaniami antykryzysowymi. Niestety z jego obietnic nic nie wynika, nawet z własnym rządem nie udało mu się wynegocjować obiecanego i oklaskanego trzymiesięcznego zwolnienia z ZUS dla wszystkich firm.
Władza, zajęta upychaniem w kolejnych wersjach tarczy antykryzysowej wygodnych dla siebie przepisów, wprowadza rozwiązania, których potem petentom nie umieją wytłumaczyć jej urzędnicy. Przykład? Przedsiębiorca, który na początku kwietnia złożył wniosek o trzymiesięczne zwolnienie z ZUS, może je otrzymać pod warunkiem, że tego ZUS-u nie zapłaci, ale jeśli go nie zapłaci, to powstaje mu zaległość. Czyli ci, którzy zaraz po wejściu w życie tarczy antykryzysowej nie zapłacili składek za marzec, mają obecnie na koncie w ZUS miesięczną zaległość, w maju zrobi się ona dwumiesięczna. Tymczasem jeśli chcą skorzystać z innego instrumentu z tej samej tarczy – dofinansowania wynagrodzeń pracowników – to muszą pod rygorem odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych oświadczeń zadeklarować, że zaległości wobec ZUS nie mają. I choć ustawa im gwarantuje, że za jakiś czas ta zaległość zostanie umorzona, to na razie zaległość jest. Pozostaje więc dylemat – skłamać we wniosku i mieć szansę na wsparcie, czy odpuścić składanie i nie ryzykować, że jakiś nadgorliwy urzędnik zechce ukarać za oświadczenie niezgodne ze stanem faktycznym.