Tylko 99 zł za rok czytania.
Co zyskasz kupując subskrypcję? - możliwość zakupu tysięcy ebooków i audiobooków w super cenach (-40% i więcej!)
- dostęp do treści RP.PL oraz magazynu PLUS MINUS.
Aktualizacja: 09.07.2020 17:19 Publikacja: 10.07.2020 18:00
Rok 1956. Władysław Skonecki podczas meczu Polska – Austria na kortach warszawskiej Legii. To był jego pierwszy występ w Polsce po powrocie do kraju, z którego uciekł pięć lat wcześniej
Foto: PAP/CAF
Pamiętam pyszną kawę w mieszkaniu Kordiana Tarasiewicza w połowie lat 70. Siedziałem z gospodarzem i Ernestem Wittmannem, przedwojennym tenisistą, który akurat przyleciał z Londynu. Rozmawialiśmy o Skoneckim. „Lubiłem słuchać, jak gra" – mówił Tarasiewicz. „Jak to słuchać?" – zapytałem. „Po jego uderzeniach rakieta wydawała bardzo charakterystyczny dźwięk. Najczystszy i niepowtarzalny".
Na dowód Tarasiewicz, znawca tenisa, były gracz i wieloletni działacz, opowiedział jeszcze jedną historię. Jest koniec kwietnia 1956 roku. Nasi walczą w Pucharze Davisa z Austrią. To pierwszy występ Skoneckiego w reprezentacji po pięcioletniej przerwie. Tarasiewicz ma blisko na korty Legii. Mieszka przy Górnośląskiej, więc musi tylko zejść 200 metrów w dół do Myśliwieckiej. Coś go zatrzymało w domu, jest spóźniony. Zasapany dobiega do pierwszej bramy. Porządkowy kładzie palec na ustach: „Cicho! Władek gra". „Przecież słyszę" – mówi Tarasiewicz.
„Cannes. Religia kina” Tadeusza Sobolewskiego to książka o festiwalu, filmach, artystach, świecie.
„5 grudniów” to powieść wybitna. James Kestrel po prostu zna się na tym, o czym pisze; Hawaje z okresu II wojny,...
„BrainBox Pocket: Kosmos” pomoże poznać zagadki wszechświata i wyćwiczyć pamięć wzrokową.
Naukowcy zastanawiają się, jak rozwijać AI, by zminimalizować szkody moralne.
„The Electric State” to najsłabsze dzieło w karierze braci Russo i prawdopodobnie najdroższy film w historii Net...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas