Pożegnanie z prawdą

Roz­mo­wa Ma­zur­ka. Piotr Gontarczyk, historyk i politolog mówi o Zygmuncie Baumanie

Publikacja: 29.06.2013 01:01

Piotr Gontraczyk

Piotr Gontraczyk

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Czuje się pan jak Meletos?



Piotr Gontarczyk:

A dlaczego?



Opluwa pan Sokratesa.



Pokazuję prawdę o ważnym fragmencie biografii prof. Zygmunta Baumana.



I jak ona wygląda?



Mjr Zygmunt Bauman instalował władzę ludową z bronią w ręku, walczył zbrojnie z żołnierzami wyklętymi.



Z bronią w ręku?



We wniosku o awans z 1950 roku jego dowódcy z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, gen. Hibner i płk Bibrowski, piszą, że nie tylko walczył z bandami, ale i „przez 20 dni dowodził grupą, która wyróżniła się schwytaniem wielkiej ilości bandytów".



Ale może podkoloryzowali to, zmyślili, by Bauman mógł dostać awans?



Dowódcy fantazjowaliby w oficjalnym dokumencie? To niemożliwe.



Nie wiemy, co znaczy dokładnie „dowodził grupą, która schwytała bandytów".



Dobrze, zapomnijmy na moment, że jednostki, w których Bauman był komisarzem politycznym, zabijały w walkach żołnierzy wyklętych. Przyjmijmy jego wersję, że był tylko politrukiem zza biurka...

Bauman jest wybitnym socjologiem, filozofem, ale też służył dobrowolnie w brutalnej policji politycznej i nigdy się do tego szczerze nie odniósł



...i miał „bardzo nudną pracę".

Wtedy trzeba postawić pytanie: to kto był zbrodniarzem w KBW? Tylko ci szeregowcy, którzy pociągali za spusty? A ich dowódcy już nie? Oficerowie są niewinni, bo nie byli w plutonach egzekucyjnych, tak?



Nikt tak nie twierdzi.



Jeśli więc odrzucimy tę absurdalną tezę, to trzeba spytać też o szczególną odpowiedzialność tych, którzy przerabiali żołnierzy KBW w gorliwych janczarów komunizmu. Kto był większym zbrodniarzem: miecz czy ramię? Ludzie, których Bauman indoktrynował, których przerabiał na żarliwych hunwejbinów komunizmu, odpowiadają za niszczenie polskiego podziemia.



Kiedy wybucha wojna, Bauman ma 14 lat.



I razem z rodziną uciekają z Poznania na Wschód. Trafiają do Związku Sowieckiego.



Ale nie na zsyłkę.



Bauman studiuje w Niżnym Nowgorodzie, jest komsomolcem – normalna sowiecka kolej rzeczy. Potem zostaje zmobilizowany jako milicjant w Moskwie. Był nastolatkiem, ale to była wojna, szybko się dorastało, w każdym razie kariery w sowieckiej milicji nie robi.



W końcu trafia na front.



Jest 1944 rok, trafia do polskiej 4. Dywizji Piechoty i z nią idzie na front. Jest żołnierzem, w walkach o Kołobrzeg zostaje ranny. Do tego momentu wszystko jest, jak należy – ładna karta polskiego żołnierza.



Karta się zmienia w czerwcu 1945 roku, kiedy trafia do KBW?



To nie było decydujące, bo jego cała dywizja po prostu została wcielona do KBW. Natomiast jednoznaczne jest to, że zostaje w tych jednostkach politrukiem. Tego już na pewno nie musiał robić.

Czym był Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego?

To było zbrojne ramię bezpieki, jednostki podporządkowane nie dowództwu armii, ale Ministerstwu Bezpieczeństwa. Powstały w jednym celu – trzeba było walczyć z podziemiem, pacyfikować ludność polską i po prostu umacniać komunistyczną władzę.

Przecież trafiali tam ludzie z poboru? Bauman też się tłumaczy, że był tylko wojskowym.

Podkreślam: to nie było żadne wojsko, tylko bezpieka. Owszem, w początkowym okresie mogli tam trafić poborowi z przypadku, których potem zmuszano do strzelania do ich kolegów z lasu. I taki chłopak może się tłumaczyć, że był w wojsku. Ale nie może tego powtarzać zawodowy oficer, i to w dodatku z pionu politycznego! Bauman w każdej chwili mógł odejść i znaleźć sobie uczciwą pracę, a nie robić karierę w aparacie terroru.

Może się bał prześladowań?

Żarty, a kto miałby go prześladować? Przecież po wojnie bardzo wielu ludzi zrzucało mundury, szło do cywila, pracowało uczciwie. Nie miałby żadnych kłopotów, tak jak w 1953 roku, kiedy go zwolniono i nie spotkały go z tego powodu żadne represje. Tym bardziej gdyby odszedł dobrowolnie, wcześniej, z niższego stanowiska.

Tak po prostu?

Wojna się skończyła, to nie byłaby dezercja. Wtedy wszyscy szukali dla siebie miejsca w powojennej rzeczywistości i tacy ludzie jak Bauman czy Jaruzelski mogli wybrać zupełnie inaczej. Podkreślam: w każdej chwili mogli odejść.

Ale po co w ogóle powołano KBW? Nie wystarczyły milicja i wojsko?

Z kilku powodów nie. Milicja to posterunki lokalne, związane z miejscową ludnością, czasem wręcz inflitrowane przez podziemie. Można było wątpić w ich lojalność, nie wiadomo, jak się w takich sytuacjach zachowają.

To przesądziło?

Proszę pamiętać, że milicja nie jest też do takich walk wyszkolona. Oni są od łapania koniokradów i złodziei rowerów. Jest ich po sześciu na posterunku, nie da się ich zebrać w jakiś zwarty oddział i ruszyć na obławę na partyzantów.

Od tego jest wojsko.

Które też jest z poboru, więc klasowo niepewne. Ci chłopcy nie będą z narażeniem życia walczyli z leśnymi, bo często nawet sami w takich oddziałach byli czy mieli w nich przyjaciół bądź rodzinę. W efekcie dużo większe jednostki wojskowe nie tylko przegrywały z oddziałami podziemia, ale czasem wręcz poddawały się bez walki. Zgodnie z sowiecką doktryną istniała więc potrzeba powołania jednostek bardziej dyspozycyjnych i pewnych na wzór oddziałów NKWD.

Skąd brali chętnych?

To byli albo ochotnicy z komunistycznych organizacji młodzieżowych, albo osoby dobierane pod względem ideowym, a przynajmniej klasowym.

W każdym razie w czerwcu 1945 roku dwudziestoletni Bauman ląduje w KBW.

Te jednostki walczą wtedy z podziemiem, właściwie ze wszystkimi legendarnymi polskimi oddziałami partyzanckimi: Łupaszki, Ognia, Zapory...

Co to znaczy walczą? Czym zajmowało się KBW?

Gdy rozpoznano, że w lesie czy we wsi jest oddział podziemia, to otaczano teren i fizycznie likwidowano żołnierzy wyklętych.

"Fizycznie likwidowano", czyli zabijano, tak?

Tam nie było litości – kto nie zdążył się poddać, był zabijany na miejscu. Tych, którzy się poddali, oddawano w ręce bezpieki i niektórzy z nich nie uchodzili z tego z życiem. Tylko przez dwa lata, do 1947 roku, jednostki KBW zabiły 1500 osób, wzięły do niewoli ponad 12 tys. i aresztowały ponad 13 tys. osób.

A sam Bauman?

W czerwcu 1945 roku zostaje zastępcą dowódcy do spraw polityczno-wychowawczych V Samodzielnego Batalionu Piechoty. To jednostka liniowa, walcząca z podziemiem.

Ale nie jest to szczególnie wysoka funkcja.

Nie, zaczyna jako podporucznik, ale on ma dopiero 20 lat...

I zaczyna się jego kariera.

Kariera błyskotliwa. Do 1953 roku awansuje do stopnia majora, co jeszcze nie byłoby tak niezwykłe, bo był to czas tworzenia nowych jednostek, w których nowa kadra oficerska była bardzo potrzebna – trzeba było uzupełnić luki po oficerach przedwojennych, którzy zginęli w łagrach i obozach, zostali na Zachodzie czy siedzieli w lesie.

To co było dowodem na błyskotliwość owej kariery?

Był oficerem pionu polityczno- -wychowawczego, nadzorującego żołnierzy KBW, dbającego o ich postawę ideową. I błyskawicznie wspinał się po szczeblach hierarchii, bo w 1952 roku został szefem jednego z oddziałów Zarządu Polityczno- -Wychowawczego KBW – to już jest absolutnie najwyższy szczebel. Ale podkreślam, że wcześniej gorliwie służył w jednostkach liniowych i za tę gorliwość był nagradzany, choćby Krzyżem Walecznych.

Jest jeszcze coś: Bauman był tajnym współpracownikiem Informacji Wojskowej.

Został zwerbowany w 1945 roku i współpracował z nimi przez trzy lata jako tajny współpracownik Siemion.

W „Guardianie" mówi, że każdy powinien współpracować z kontrwywiadem.

Stara śpiewka zlustrowanych: złapią cię za rękę – mów, że to nie twoja ręka. Jak ci pokażą podpisane przez ciebie dokumenty, mów, że nikomu nie szkodziłeś. Tu dochodzi jeszcze inny element – w Anglii Baumanowi łatwiej wciskać dziennikarzom, że Informacja Wojskowa to był jakiś kontrwywiad. W Polsce by się do takich manipulacji nie posunął.

To czym była Informacja Wojskowa?

Powstała na wzór budzących najgorsze wspomnienia jednostek sowieckich, zresztą, zwłaszcza na początku, było w niej mnóstwo oficerów Smierszu. To jedna z najbardziej ponurych instytucji stalinowskiego terroru.

Wszyscy kojarzymy UB...

...a tymczasem Informacja Wojskowa była pod wieloma względami dużo brutalniejsza i bardziej bezwzględna. Całkowicie wymyślone sprawy, sfingowane procesy, wymuszanie zeznań w najokrutniejsze ze znanych nam sposobów, koszmarne tortury – informatorem takiej instytucji był Zygmunt Bauman.

Swoją drogą także gen. Jaruzelski.

To prawda. Oczywiście w znikomym stopniu Informacja pełniła także funkcje kontrwywiadowcze, ale doprawdy trudno było w aparacie KBW znaleźć prawdziwych agentów obcych służb. To piramidalny nonsens.

Więc czym się tam zajmowali?

To była wojskowa bezpieka, zajmująca się inwigilowaniem, donoszeniem na ludzi związanych z wojskiem.

Ale nie rozumiem motywacji: jesteś oficerem politycznym w jednostce KBW, czyli rdzeniem bezpieki...

No tak.

...i jeszcze donosisz do Informacji Wojskowej?! Po co?

Bo Informacja była ponad wszystkimi i interesowała się wszystkim: wypowiedziami, nastrojami, zachowaniami oficerów. Bauman jako młody oficer był wyjątkowo dobrym kandydatem na współpracownika.

I trzeba powiedzieć, że był lojalnym współpracownikiem, bo nawet w „Guardianie" tłumaczy się, że nie wspominał o tym, bo przecież podpisał zobowiązanie o zachowaniu tajemnicy.

Kiedy robi karierę i awansuje do centrali w Warszawie, zostaje wyrejestrowany. Mało tego, oddali mu nawet jego zobowiązanie do współpracy! Czyli powiedzmy to jasno: to nie on zrezygnował ze współpracy z Informacją Wojskową, tylko awansował tak wysoko, że przestał być im potrzebny.

To się kończy w 1953 roku, dziesięć dni po śmierci Stalina.

To akurat był zbieg okoliczności. Wtedy po prostu konsolidowano aparat bezpieczeństwa, zaczęto lepiej sprawdzać jego funkcjonariuszy, prześwietlać ich życiorysy, pochodzenie klasowe i pozbywano się osób niepewnych.

Bo walka klasowa zaostrzała się wraz z sukcesami komunizmu?

A Baumanowi wyciągnięto pochodzenie ojca.

Przedwojenna zasymilowana rodzina żydowska, lecz Bauman zawsze w rubryce narodowość wpisywał „polska"...

Nie chodziło o żydowskie korzenie, ale o jego status majątkowy. Maurycy Bauman był przedwojennym kupcem, właścicielem kamienicy. Zresztą mimo protestów ojca i niechęci KC, bo chodziło o drobne kwoty, Bauman uparł się po wojnie, by pieniądze z jej sprzedaży przekazać partii! Wtedy też, jak chwalili go jego dowódcy, „potępił syjonistyczne poglądy ojca i odwiódł go od zamiaru emigracji".

Zaufany towarzysz, a i tak nie pomogło.

Bo tak pisano w 1950 roku, ale sytuacja się zmieniła. A oficerowie polityczni w KBW musieli być poza wszelkimi podejrzeniami.

W 1953 roku Bauman zaczepia się więc na uniwersytecie.

Mimo że wcześniej pisano, że choć „mjr Bauman ma przed sobą poważną perspektywę naukową, to jako zamiłowany do służby nie chce opuszczać szeregów KBW".

Nie chciał, ale musiał.

Powiedzmy sobie jasno, że nie był wtedy żadnym naukowcem, tylko stalinowskim propagandzistą w środowisku akademickim. Dopiero później, stopniowo, stawał się rewizjonistą, jego poglądy ewoluowały, zaczął dostrzegać wady komunizmu.

W „Guardianie" skarżył się, iż nie pamięta się, że był później inwigilowany przez bezpiekę, która uznawała go za wroga.

Ależ pamięta się! To był zresztą dość typowy mechanizm, który nie dotyczył tylko Baumana, skoro po 1956 roku inwigilowano samego Bermana i wielu innych funkcjonariuszy ze szczytów władzy. W archiwach zachowały się nie tylko ślady po inwigilacji Baumana, ale też podobno jakieś notatki należące do pana profesora.

Może się po nie zwrócić?

Wydaje mi się, że tak. Ja w każdym razie z przyjemnością pomogę mu je odszukać.

Nie wydaje mi się, by się do pana zwrócił.

Jego sprawa, ja oferuję bezinteresowną pomoc.

Przecież pan go jednoznacznie potępia.

Ja go nie potępiam, choć mam jednoznaczną opinię na temat jego zaangażowania. Uważam, że jest wybitnym socjologiem, filozofem, ale też służył dobrowolnie w brutalnej policji politycznej i nigdy się do tego szczerze nie odniósł. Taka jest prawda o Zygmuncie Baumanie, jeśli musiałbym sprowadzić ją do jednego zdania.

IPN-owska prawda z archiwów ubecji, w których pan z lubością grzebie...

Mam na swym koncie wiele publikacji, niektóre były mocno krytyczne...

A więc ma pan doświadczenie w niszczeniu ludzi.

(śmiech) Ale w innych wiele osób broniłem, choćby przed nieprawdziwymi agenturalnymi zarzutami: Geremka, Niesiołowskiego...

I teraz podnosi pan rękę na najczęściej cytowanego polskiego socjologa, fetowanego przez ministra kultury.

Mnie nie interesuje, przez kogo jest fetowany, bo ja jestem zawodowym historykiem i moim obowiązkiem jest pokazywanie prawdy, w tym wypadku prawdy skrywanej w dokumentach i nieznanej szerszej opinii publicznej.

Nienawistnik z misją?

Naprawdę nie mam w tej kwestii przesadnych emocji. Ja jestem po to, by każdy mógł sobie na temat Zygmunta Baumana wyrobić zdanie, ale by była to opinia oparta na faktach. Zresztą największym problemem z Baumanem nie jest nawet jego przeszłość...

Chyba jednak tak.

Jest wielu ludzi, którzy robili w życiu rzeczy brzydkie, nawet wyjątkowo brzydkie, a potem potrafili nazwać je po imieniu, otrząsnąć się z nich. Czemu on tak nie postąpił? Wtedy nie byłoby sprawy.

Oczekuje pan samokrytyki?

Oczekuję, że nie będzie nazywał publikacji faktów na swój temat „polowaniem na czarownice" i wreszcie przestanie posługiwać się w przestrzeni publicznej nieprawdziwymi informacjami na temat swój i komunizmu. Za wiele? A samokrytyki, i to, jak wspominają jego przełożeni, „nieco przesadne", akurat składał regularnie.

Więc pan oczekuje takiego seansu ze strony 88-letniego starszego pana?

Oczekiwałbym minimalnej choćby refleksji, do której przecież jest intelektualnie zdolny. Miał bardzo wiele czasu, by w krótkich żołnierskich słowach ocenić swe zaangażowanie w budowanie aparatu terroru, tymczasem woli opowiadać brytyjskim dziennikarzom, że po wojnie to on walczył z terroryzmem! Rany boskie, przecież to są oczywiste kłamstwa. To on sam, z bronią w ręku, ten terror wprowadzał.

To co miałby zrobić?

Jasno przyznać, co robił, i potraktować komunizm tak samo jak faszyzm. Chciałbym się dowiedzieć, co go do tego zaangażowania pchnęło. Jakie były jego motywacje, ale i jak od tego odchodził. Zamiast tego mamy nerwy, machanie ręką, bagatelizowanie i najzwyczajniejsze w świecie kłamstwa. Przecież gdy w wydawanym przez Janusza Palikota „Ozonie" ukazał się pierwszy artykuł o jego przeszłości, to Bauman w brytyjskich mediach mówił o walce z lewicą, rewanżu, które na nim – socjaliście – bierze prawicowe państwo Kaczyńskich. Czymś takim wielki moralista pożegnał się z prawdą.

Nie jest łatwo opowiadać o brzydkich kartach swej historii.

I dlatego człowiek, który z taką przenikliwością pisze o systemach totalitarnych, milknie, gdy przychodzi do jego osobistej odpowiedzialności za nie? To on mówił o „zasadzie motyla", o tym, że zwłaszcza teraz, w zglobalizowanym świecie, każde kłamstwo i każda nieprawość powinny być ścigane i potępione. A jednocześnie broni się rękoma i nogami, by głoszoną przez niego tezę stosować wobec niego.

Drogowskaz nie kroczy drogą, którą wskazuje.

Ale to trochę pokazuje, ile warte są filozoficzne nauki Zygmunta Baumana.

No nie, wielki pedagog Rousseau nie znał nawet imion piątki swych dzieci i oddał je do przytułków. Na takich historiach Paul Johnson oparł swoich „Intelektualistów".

Ale jest coś takiego jak odpowiedzialność intelektualisty za przestrzeń publiczną. David Irving za lekceważenie i podważanie Holocaustu został nie tylko potępiony, ale i skazany. Bauman, który nie tylko słowem, ale i rewolwerem wprowadzał komunizm, obleczony w szaty moralisty odbiera honory i zaszczyty.

Nigdy nie ukrywał, że po wojnie uznał komunizm za najlepszy dla Polski.

A w Niemczech byli tacy, którzy uznawali nazizm za najlepszy dla Niemiec. Czy to ich usprawiedliwia? Ale Bauman idzie znacznie dalej, bo on zbrodniczy totalitaryzm stalinowskiej Polski usprawiedliwia i dziś! Odszedł z KBW sześćdziesiąt lat temu, ale nadal gloryfikuje tę formację.

Czuje się pan jak Meletos?

Piotr Gontarczyk:

Pozostało 100% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy