Rz: Z czego śmieją się Polacy?
Robert Górski: Ostatnio z pendolino, zwłaszcza że spóźniło się 40 minut. Z Sikorskiego już się nikt nie śmieje. Wszyscy czekają na to, co zrobi premier Ewa Kopacz, bo ona nie ma szczęścia do publicznych wystąpień. Obserwuje się ją jak człowieka, który w cyrku spaceruje po linie, wszyscy się zastanawiają, czy przypadkiem nie spadnie.
A jakie tematy najchętniej poruszają polskie kabarety?
To nie jest jednorodne środowisko, każdy operuje innym humorem. Jednego bardziej bawi kabaret literacki, drugiego prosty humor. Niezmiennie bawią komentarze do spraw z pierwszych stron gazet. Wystarczy wspomnieć panią Pawłowicz jedzącą sałatkę i już jest śmiesznie. Polscy piłkarze przez lata byli ulubionym tematem, teraz to się zmieniło.
Krystyna Pawłowicz, Jarosław Kaczyński i moherowe berety to recepta na sukces i śmiech na sali?
To się przejada, bo ile można żartować z prezesa Kaczyńskiego. Sprawa sałatki profesor Pawłowicz też żyła tylko kilka dni, potem pojawiły się nowe tematy. Ale polityka w ogóle nie jest głównym tematem żartów w polskim kabarecie. Wszyscy skłaniają się raczej ku humorowi obyczajowemu, komentowaniu relacji rodzinnych.
Dziś wielu ludzi narzeka, że humor polskich kabaretów stał się zbyt prosty. Słusznie?
Najczęściej polski kabaret oceniamy przez pryzmat wielkich widowisk telewizyjnych, które odbywają się w amfiteatrach. Moim zdaniem to nie jest kabaret, tylko widowisko kabaretowe. Kabaret istnieje w sali, w której jest 200 miejsc i można nawiązać kontakt z widownią. Można się zastanawiać, czy to widowiska telewizyjne spełniają życzenia publiczności, czy też jest odwrotnie – to one kształtują widownię.