Czy rosnąca popularność Sławomira Mentzena, kandydata Konfederacji na prezydenta, zwiastuje rychły koniec panowania duopolu PO–PiS na scenie politycznej? Mieliśmy już kilku antysystemowych kandydatów na prezydenta i jak dotąd niewiele z tego wynikło.
I tym razem to także będzie trudna sprawa. W wyborach prezydenckich w Polsce zawsze obserwowaliśmy parcie na trzeciego kandydata. Chęć do zmiany, a przynajmniej do przełamania duopolu PO–PiS jest naturalna i od pewnego czasu się nasila. Ale do tej pory nikomu się ta sztuka nie udała. Taka zmiana mogłaby nastąpić dopiero po wyborach parlamentarnych. Wybory prezydenckie mogłyby być do tego jedynie wstępem. Zatem z jednej strony można powiedzieć, że zmierzamy w kierunku końca dominacji PO–PiS. Z drugiej strony to nie Konfederacja przełamuje tę dominację na scenie politycznej, tylko osobiście Sławomir Mentzen. Nie można powiedzieć, że wyborcy porzucili stare partie na rzecz nowej siły. Oczywiście poparcie dla Konfederacji rośnie, ale nie dlatego, że nagle ludzie zauważyli, iż ma ona superprogram, bo tak po prostu nie jest. To sam Mentzen przyciąga wyborców sfrustrowanych utrzymującym się status quo na scenie politycznej. Wcześniej tę rolę spełniał Szymon Hołownia.