Nie mogę wziąć udziału w dyskusji na temat serialu Netfliksa, jako że jego oglądanie zakończyłem w dziesiątej minucie pierwszego odcinka po serii żenująco niezabawnych żartów. Ale wśród domowników nie byłem wcale rekordzistą, bo propozycja wyłączenia padła jakieś dwie minuty wcześniej. Staram się to odzobaczyć, ale z tego, co pamiętam, sceną, która przelała czarę goryczy, były dzieci taplające się w gnoju. Nie żeby mi jakoś przeszkadzały odchody, osobiście uważam, że śmiać się można ze wszystkiego, ale to, czy coś jest zabawne, zależy od kontekstu kulturowego. No i poczucia humoru. Owszem, można mnie zawsze oskarżyć o jego brak. Nie będę się podpierał tym, że też napisałem serial komediowy i prowadziłem satyryczne programy. Niedowcipnych satyryków i autorów komedii nie brakuje, o czym przekonujemy się w Polsce na każdym kroku. Ale kino Stanisława Barei, Juliusza Machulskiego czy Sylwestra Chęcińskiego wciąż mnie śmieszy. Tak jak skecze Zenona Laskowika, dawnego kabaretu Pod Egidą czy Roberta Górskiego, z którym wspólnie w tym miejscu miałem przyjemność pisywać. Tak że, statystycznie, bawi mnie to, co większość Polaków w moim wieku.