We wrocławskiej taksówce znajomi rozmawiali o Andrzeju Waligórskim. Kierowca się zatrzymał. „Mistrz Waligórski” – poprawił i zaoferował, że kurs będzie za darmo, jeśli tylko obejrzą pamiątki, jakie zgromadził po tym pisarzu, satyryku, redaktorze, ale też wielkim koneserze polskości. A tej szukać można na trzy sposoby – przekonywał taksówkarz – na baczność, jak naukowiec, oraz z przymrużeniem oka – i mistrz Waligórski wybrał trzecią z dróg. Upodobał sobie zwłaszcza „Trylogię” i dziś powiedzielibyśmy: pisał sienkiewiczowskie fanfiki.