Jeśli jedyne wnioski, jakie ziobryści wyciągnęli z dramatu zakatowanego dziecka, to takie, że trzeba koniecznie odgrzać jałową debatę o karze śmierci, to znaczy, że dla kolejnych krzywdzonych dzieci niewiele się zmieni. Tak jak nie zmieniłoby się dla Kamila, gdyby jego oprawcy groziła kara śmierci. Nie sądzę, żeby bestia katująca bezbronne dziecko powstrzymała się przed podniesieniem na nie ręki tylko dlatego, że zamiast dożywocia na samym dnie więziennej hierarchii groziłaby jej szybka, ale bezbolesna śmierć. Ale nie wątpię, że temat kary śmierci znowu stał się nośny i można będzie nim przykryć wszystko, czego nie zrobiono i czego się nie zrobi, żeby dzieci z rąk katów w porę wyrywać.