W ostatnim felietonie odgrażałam się, że „o Baumanie i Marcu – następnym razem”. Robię to więc, z tym większą przyjemnością, że nigdy nie miałam tak miłej reakcji na jakikolwiek swój tekst. Chyba że krytykowałam Adama Michnika, gdy był on jeszcze kimś opiniotwórczym. Teraz byle kto to robi, ale już nikt nie zwraca na to uwagi, ale trzydzieści lat temu mogłam uchodzić za pioniera deDemiurgizacji.