Izrael, jak wiele innych współczesnych demokracji, jest społeczeństwem głęboko spolaryzowanym. Dyskurs publiczny kształtuje się tu coraz wyraźniej wedle starożytnego modus operandi: „Czy jesteś po naszej stronie, czy też po stronie naszych wrogów?” (Joz 5,13). Niezależnie więc od tego, czy chodzi o niekończący się konflikt arabsko-izraelski i 55-letnią okupację Terytoriów Palestyńskich (nawet to, jak je nazwać, jest kwestią rodzącą podziały), czy też o kwestie Kościoła i państwa uwarunkowane nieuniknionymi napięciami wynikającymi z samookreślenia się Państwa Izrael jako żydowskie i demokratyczne, można z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością przewidzieć, kogo znajdziemy po tej, a kogo po tamtej stronie słownej, politycznej, a bywa, że i fizycznej barykady. W ostatnich czasach postać premiera Beniamina Netanjahu pogłębiła tę polaryzację.