Dominik Zdort: Wina nie do przebaczenia

Przebaczenie – to słowo często powtarzano w ciągu minionego tygodnia. Analizowano wygłoszone w rocznicę smoleńską przemówienia polityków obozu rządzącego.

Aktualizacja: 17.04.2016 06:49 Publikacja: 15.04.2016 01:00

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Ważny polityk tego dnia wzywał: „Wybaczmy sobie wzajemnie niepotrzebne, a przede wszystkim niesprawiedliwe słowa. Wszystkie te gorszące zachowania i wszystkie momenty poniżenia". Jeszcze ważniejszy polityk stwierdził zaś: „Tak, przebaczenie jest potrzebne. Ale przebaczenie po przyznaniu się do winy i po wymierzeniu odpowiedniej kary".

Komentatorzy na ogół wskazywali na rozdźwięk w obozie władzy, przekonywali, że ów ważny polityk ma inny pogląd na temat przebaczenia niż jeszcze ważniejszy polityk i ten drugi swoją wypowiedzią pokazał temu pierwszemu jego miejsce w szeregu. Ja, szczerze mówiąc, nie bardzo wierzę, że ważny polityk wygłosiłby w rocznicę smoleńską przemówienie niekonsultowane z tym jeszcze ważniejszym. Raczej myślę, że wszystko było uzgodnione i potraktowane jako gra na dwóch fortepianach.

Nie o politykach jednak chciałbym tu pisać, ale o naturze przebaczenia i pojednania. W dzisiejszych czasach, gdy na piedestale stawiane jest życie bez bólu i stresów, domaganie się żalu za grzechy, przyznania się do winy, a w szczególności poddania się karze brzmi jak niesłychane okrucieństwo, niemalże tortura moralna. Na fali raczej jest postmodernistyczne wezwanie do wielkiego „kochajmy się", do wybaczenia niezależnie od tego, czy osoba, która zawiniła, żałuje swojego uczynku i czy została ukarana.

Doskonale ilustruje to przypadek norweskiego polityka Nordala Haukena. Został on zgwałcony przez somalijskiego uchodźcę. Winnego złapano, osądzono, umieszczono w więzieniu i zapowiedziano jego deportację. „Moje życie się załamało, czuję się winny, że zostanie on wydalony z kraju" – oświadczył na wieść o tym polityk.

W naszej historii i kulturze na szczęście bardzo mocno jest zakorzeniony model pojednania z 1965 roku, gdy biskupi polscy napisali do biskupów niemieckich list ze słowami: „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie". To nie było radosne przebaczenie, zapomnienie win, uwolnienie od kary, wręcz przeciwnie: tamten list mógł powstać tylko dzięki temu, że Niemcy już zostały ukarane. Wcześniej była Norymberga, podział na strefy okupacyjne, denazyfikacja. Było przyznanie się do winy: katolicy i protestanci z Niemiec w latach poprzedzających list polskich biskupów zaczęli odwiedzać miejsca zbrodni niemieckich w Polsce i opowiedzieli się za uznaniem granicy na Odrze i Nysie. Dopiero te wydarzenia otworzyły chrześcijańską drogę do wybaczenia niemieckich win.

Wszystko odbyło się zgodnie z zasadami sakramentu przebaczenia. Aby mogło do niego dojść, konieczne są czyny: rachunek sumienia i żal za grzechy (a więc uświadomienie sobie występku), ujawnienie ich przed kapłanem (czyli otwarte przyznanie się do winy) oraz postanowienie wypełnienia zadośćuczynienia i pokuty (kara).

A skoro tak, to czy rzeczywiście warto wzywać do przebaczenia temu, kto upiera się, że jest bez winy?

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Ważny polityk tego dnia wzywał: „Wybaczmy sobie wzajemnie niepotrzebne, a przede wszystkim niesprawiedliwe słowa. Wszystkie te gorszące zachowania i wszystkie momenty poniżenia". Jeszcze ważniejszy polityk stwierdził zaś: „Tak, przebaczenie jest potrzebne. Ale przebaczenie po przyznaniu się do winy i po wymierzeniu odpowiedniej kary".

Komentatorzy na ogół wskazywali na rozdźwięk w obozie władzy, przekonywali, że ów ważny polityk ma inny pogląd na temat przebaczenia niż jeszcze ważniejszy polityk i ten drugi swoją wypowiedzią pokazał temu pierwszemu jego miejsce w szeregu. Ja, szczerze mówiąc, nie bardzo wierzę, że ważny polityk wygłosiłby w rocznicę smoleńską przemówienie niekonsultowane z tym jeszcze ważniejszym. Raczej myślę, że wszystko było uzgodnione i potraktowane jako gra na dwóch fortepianach.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności
Plus Minus
Przeciw wykastrowanym powieścidłom
Plus Minus
Pegeerowska norma
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił