Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.
Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.
Treści, którym możesz zaufać.
Aktualizacja: 12.10.2025 04:04 Publikacja: 21.10.2022 17:00
Jacek Piechota jako minister gospodarki w rządzie Leszka Millera, październik 2002 rok
Foto: Marek Zawadka/Reporter
Plus Minus: Ukraina jest w kręgu zainteresowania polskich polityków, którzy są doradcami ukraińskich gremiów decyzyjnych, zostają szefami ukraińskich firm, z różnym szczęściem. A pan od 15 lat prowadzi Polsko-Ukraińską Izbę Gospodarczą. Co pana do tego skłoniło?
Po tylu latach sam już nie wiem, czy to był przypadek czy przeznaczenie. Będąc ministrem gospodarki w latach 2001–2005, byłem jednocześnie współprzewodniczącym międzyrządowej Komisji ds. Polsko-Ukraińskiej Współpracy Gospodarczej. Wtedy poznałem kilku ministrów w Ukrainie. Za czasów mojego urzędowania realizowaliśmy projekt ratunkowy dla Huty Częstochowa i przy tej okazji poznałem Sierhija Tarutę, jednego z ukraińskich oligarchów, prezesa Przemysłowego Związku Donbasu, który w wyniku prywatyzacji stał się właścicielem Huty Częstochowa. Poznałem też ówczesnego ministra rozwoju gospodarczego Ukrainy Ołeksandra Szłapaka i się z nim zaprzyjaźniłem. Kiedy w 2007 roku rozeszła się informacja, że odchodzę z polityki, ówczesny dyrektor Izby spytał, czy nie zechciałbym zostać jej prezesem. Zamierzałem zawodowo zająć się doradztwem gospodarczym, ale uznałem, że warto coś jeszcze robić społecznie. Zapytałem Saszę Szłapaka, czy mi pomoże, jeżeli zaangażuję się w Izbie. On był wtedy pierwszym zastępcą szefa Sekretariatu Prezydenta Ukrainy, ale zgodził się i zaprosił mnie do Kijowa na rozmowę.
Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.
Treści, którym możesz zaufać.
Ich nazwiska nie trafiały na okładki płyt, ale to oni ukształtowali dzisiejszy show-biznes.
„Eksplodujące kotki. Gra planszowa” to gratka dla tych, którzy nie lubią współgraczy…
Chemia pomiędzy odtwórcami głównych ról utrzymuje film na powierzchni, także w momentach potencjalnej monotonii.
Czasem największy horror zaczyna się wtedy, gdy przestajemy okłamywać samych siebie.
Współczesne kino częściej szuka empatii niż konfrontacji, ale wciąż uważam, że ta druga może być bardzo skuteczna.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas