Autorzy, spędziwszy rok na portretowaniu ponaddwustuletniego drzewa we Francji, opowiadają uniwersalną historię, opierając się wyłącznie na sile ruchomych obrazów. Widz, oglądając zapis ich pracy, pozbawiony ponadkadrowej narracji, jakże charakterystycznej dla tego typu dzieł, nie dowiaduje się niczego, a zarazem – paradoksalnie – wszystko wie. Laurent Charbonnier i Michel Seydoux rozumieją medium, którym się posługują. Nie potrzebują słów, by przekazać bogatą treść zamkniętą w każdym liściu.
Czytaj więcej
„Nie martw się, kochanie” to dość oczywisty thriller noszący znamiona satyry i czerpiący pełnymi garściami z innych, zwykle dużo lepszych tytułów. Przesadnego szumu nadała mu gwiazda muzyki pop w obsadzie.
Magia utworu wynika nie tyle ze zjawiskowej fotografii, ile z montażu, zarówno warstwy wizualnej, jak i – co ważne – dźwiękowej. To cięcia decydują o istocie „Serca dębu”, tworząc zeń gatunkową mieszankę. Całość zaczyna się niczym film katastroficzny, by następnie przekształcić się w romans, potem w thriller i rasowy akcyjniak, a wreszcie w komedię muzyczną. W tym niezwykłym przedstawieniu udział biorą ci sami aktorzy – zwierzęta zamieszkujące drzewo niczym kamienicę. Jej lokatorzy składają się na kakofoniczny tygiel. Dąb niezależnie od pory roku i pogody wiecznie żyje. Od korzeni po koronę egzystencję prowadzą owady, myszy, ptaki, wiewiórki oraz inne organizmy, które w tej metaforycznej czynszówce szukają pokarmu, schronienia lub po prostu drapaka.
Reżyserzy celebrują przyrodę, przypominając, że można znaleźć w niej wytchnienie. Ich film działa na zasadzie kinematograficznej sylwoterapii. Pomyśleć, że skupiają się tylko na jednym drzewie z setek miliardów na świecie. Każde z nich na wzór tytułowego dębu jest przecież osobnym mikrokosmosem.